„Wyobraźnia pracuje w dziecięcych głowach na poziomie, który ciężko nam pojąć” — rozmawiamy z Katarzyną Grzyś-Kurką, autorką nowej serii książek dla dzieci „Franek Koperek i psie klany”, opowiadającej o losach kochanego psiaka. To pierwsza część przygód dzielnego czworonoga. W planach jest kontynuacja serii.

TK: Podziel się z nami zamysłem całej serii Franka Koperka.

Katarzyna Grzyś-Kurka: Stephen King zapytany o źródło pomysłów na swoje mrożące krew w żyłach historie odpowiada, że kupuje je w sklepie z pomysłami z drugiej ręki w miejscowości Utica. Podobnie odpowiadam ja — pomysły na opowieści zwykle zamawiam przez Internet. Jeśli jednak zależy mi na czasie — kupuję je w pobliskim sklepie.

Pomysły przychodzą i równie szybko umykają. Są jak hipnagogi, czyli halucynacje podczas zasypiania. Zaciera się wówczas granica między snem a jawą. Wizje pojawiają się i znikają niemal w tym samym momencie.

Nie inaczej jest z pomysłami na historie. Trzeba być wyjątkowo czujnym, by je uchwycić.

Pomysł na opowieść o przygodach Franka Koperka pojawił się w mojej głowie kilka lat temu, gdy zaadoptowaliśmy pierwszego psa. Napisałam wówczas kilkudziesięciostronicowe opowiadanie „do szuflady”. Dopiero gdy na świat przyszedł mój syn, wróciłam do tej historii. Chciałam stworzyć dla niego długą bajkę do czytania zimowymi wieczorami. Bajkę, która uwrażliwiałaby go na potrzeby zwierząt. Bajkę, która uczyłaby, że warto walczyć do końca.

Co motywuje Cię do pisania?

Pisanie sprawia mi ogromną radość. Nie wyobrażam sobie, bym nie mogła tego robić. Jednak sama satysfakcja z przelewania myśli na papier nie wystarczy, by napisać powieść. To całkiem sporo liter, które muszą układać się w zgrabne zdania i łączyć w spójne wątki.

Aby każdego dnia usiąść przed komputerem i zacząć rytmicznie uderzać w klawiaturę potrzebuję planu. Cel wpisany w kalendarz bardzo mnie motywuje. To umowa z samą sobą. Gdy jej dotrzymam, mam ogromną satysfakcję. Zdecydowanie łatwiej jest też rozpoczynać dzień z perspektywą napisania czterech czy pięciu stron niż wizją ukończenia dwustustronicowej książki.

Wiele wątków zostało wplecionych w powieść dzięki naszym dwóm charakternym suczkom. Można powiedzieć, że były inspirującymi mnie muzami, choć na takie nie wyglądają. Gdy miałam trudności z kontynuacją opowieści, wystarczyła półgodzinna zabawa na podwórku, by mieć co najmniej tuzin nowych pomysłów.

Do jakiej grupy wiekowej kierujesz powieść?

Książka została napisana z myślą o dzieciach w wieku wczesnoszkolnym. To wspaniały czas, kiedy maluchy mają ogromną potrzebę zadawania pytań, badania otaczającego świata, poszukiwania nowych rozwiązań.

Wyobraźnia pracuje w dziecięcych głowach na poziomie, który ciężko nam pojąć. Obserwowałam to z niemałym zaskoczeniem, będąc uczestniczką (i raz sędzią) światowego drużynowego konkursu kreatywności „Odyseja Umysłu”.

Czego książka ma nauczyć?

Mam nadzieję, że czytając książki o przygodach Franka Koperka, dzieci będą się świetnie bawić, a przy tym uczyć, że świat zwierząt zasługuje na nie mniejszy szacunek niż świat ludzi.

Pierwsza część przygód nietuzinkowego Franka Koperka to opowieść o tym, że zwierzęta czują, kochają i tęsknią podobnie jak ludzie. I podobnie jak ludzie zasługują na szacunek. To także historia o nadziei, która nigdy nie umiera. Dodaje sił do działania nawet wówczas, gdy sytuacja wydaje się beznadziejna. Nie bez powodu główny bohater jest dzieckiem, a ratowane przez niego psy — szczeniętami. Mały nie znaczy słaby. Młodość to spryt, bezwarunkowa miłość i ofiarność. Te trzy cechy są w stanie pokonać wszelkie przeciwności. Wystarczy uwierzyć w siebie i wytrwale dążyć do celu.

W przygodach Franka Koperka poruszasz trudny temat eksperymentów prowadzonych na zwierzętach. Dlaczego?

To proceder, którego zdajemy się nie dostrzegać, a któremu jednocześnie możemy zaradzić poprzez zmianę nawyków. Wystarczy podczas codziennych zakupów wybierać produkty cruelty free, aby ograniczyć cierpienie zwierząt. Nie jest to łatwe, ale cel, jaki temu przyświeca, wart jest wysiłku.

Cała seria o przygodach Franka Koperka ma poruszać trudne i ważne tematy związane z losem zwierząt. Chciałabym, żeby dzieci miały świadomość, że nie każdy pies czy kot ma tak wspaniałe warunki jak ich własne pupile. Na szczęście los zwierząt można odmienić poprzez codzienne decyzje zakupowe, formy spędzania czasu czy reagowanie na miarę swoich możliwości, gdy zwierzętom dzieje się krzywda.

Jaki jest twój ulubiony fragment?

Fragment książki, który mogę z całą pewnością określić mianem ulubionego i którego pisanie bardzo mnie ekscytowało, to scena bitwy i następujący zaraz potem kres Wielkiego Pokoju. Byłam wtedy w Kowalewicach razem z bohaterami i tak jak w nich mieszało się we mnie uczucie strachu, lęku, ale i… nadziei. Nadziei, że przecież tak ta historia nie może się skończyć.

Do tej pory słyszę skowyt psów, szelest rozdrapywanych kęp trawy i krzyk Franka Koperka — krzyk pełen nadziei.

Co autorka lubi robić na co dzień?

Jestem typem domatora o introwertycznej naturze. Dlatego największą przyjemność sprawia mi zanurzenie się w lekturze w towarzystwie kubka gorącej kawy. Lubię też oglądać filmy świąteczne niezależnie od pory roku. „Kevin sam w domu” w sierpniowy wieczór? Nie trzeba mnie dwa razy do tego namawiać!

Jakie książki czytasz?

W mojej domowej biblioteczce królują powieści Stephena Kinga, Camilli Läckberg, Harlana Cobena i Katarzyny Bondy. Zanurzam się w nie wieczorami, gdy tylko codzienny domowy chaos nieco przygaśnie.

Jednak w ciągu dnia nieco inne książki lądują w moich rękach. Są to czytane na głos synowi wiersze Brzechwy i Tuwima oraz baśnie Andersena. Chętnie sięgamy też po „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren i „Zimę w Dolinie Muminków” Tove Jansson.

Przytocz jakąś anegdotę związaną z pisaniem „Franka Koperka i psich klanów”.

Bardzo dużo czasu zajęło mi nazwanie wszystkich klanów i wykreowanie ich przedstawicieli. Największym wyzwaniem było wymyślenie Profesora Wąsika, reprezentującego klan Biegaczy. Pierwotnie miał być typem buntownika, lecz ostatecznie został znawcą savoir-vivre i dżentelmenem wśród psów. Skąd tak drastyczna zmiana charakteru?

Jedna z naszych suczek (Kluska) to największy nicpoń, jaki chodzi po ziemi. Jeśli zostawisz na stole talerz z obiadem i wyjdziesz do kuchni po herbatę — ona w kilka sekund pochłonie posiłek, nie siląc się nawet na przegryzanie kawałków. Jeśli nie domkniesz szafki, w której ukryty jest kosz na śmieci — ona wyciągnie całą jego zawartość i zadba, by każdy fragment podłogi nosił tego ślad. A jeśli skończysz sadzić krzewy w ogrodzie — w godzinę później znajdziesz je na wycieraczce przed domem. Uznałam, że dwa takie gagatki to za wiele jak na moje nerwy. Profesor Wąsik stał się całkowitym przeciwieństwem naszej Kluski. Nie oznacza to jednak, że taki charakter nie pojawi się w jednej z kolejnych części serii. Może nabiorę odwagi, by opowiedzieć o ekscesach psa-buntownika?

A jakie jest twoje marzenie?

Marzeń mam całe mnóstwo. To one są siłą napędową moich działań. Są to marzenia pozytywne, na które mogę mieć wpływ i o które walczę. Zwykle się spełniają, dlatego teraz uważam, gdy je wypowiadam. Dlaczego? Jeszcze będąc w liceum, postanowiłam, że gdy zacznę już sama się utrzymywać, będę miała Hondę CRV. Zapomniałam jednak w międzyczasie nieco skorygować to marzenia. Efekt tego taki, że mam Hondę CRV, jaką wymarzyłam sobie w liceum… rocznik samochodu też się zgadza.

Jednym z moich marzeń jest stworzenie w domu osobnego pomieszczenia, w którym mogłabym w ciszy i skupieniu pracować. Do ścian przytwierdzone będą drewniane regały pełne książek. Na podłodze leżeć będzie miękki dywan, a na nim ustawię żółty fotel (tzw. uszak). W pomieszczeniu tym znajdzie się też wielkie, ciężkie i pachnące impregnatem drewniane biurko, przy którym będę zasiadać i pracować.

A najcenniejsza rzecz?

Jeśli brać pod uwagę tylko rzeczy, rozumiane jako przedmioty materialne, to bez wątpienia najcenniejszy jest mój kalendarz. Mam w nim rozpisane plany, zadania, budżet, a nawet terminy opłat rachunków.

Jego zgubienie zrodziłoby konieczność odtworzenia wszystkich znajdujących się w nim informacji. Jest to oczywiście wykonalne, ale kosztowałoby to sporo czasu i nerwów.

Poza tym bardzo lubię moje kalendarze. Niektóre miały postać kolorowego bullet journal, jednak z braku czasu w tym roku postawiłam na bardziej tradycyjną formę, która ma mi pomóc w kształtowaniu nawyków i utrzymywaniu samodyscypliny. Dzięki temu czytelnicy nie będą musieli długo czekać na kolejną część przygód Franka Koperka.

Wspomniałaś wcześniej o nadziei. Rozwiń, proszę, tę myśl.

Nadzieja przemierza świat pod rękę z marzeniami. Nie można marzyć, nie żywiąc nadziei, że pragnienia się spełnią. Nadzieja pozwala wytrwać w dążeniach do celu; pozwala realizować to, co zaplanowaliśmy. W sytuacjach kryzysowych i trudnych sprawia, że się nie przewracamy. Utrzymuje nas w pionie i powoli, krok za krokiem, pomaga nam iść dalej.

Gdzie najbardziej chciałabyś się teraz znaleźć?

Z przyjemnością przeniosłabym się na chwilę do cieplejszej strefy klimatycznej. Jestem typem ciepłolubnym i każda temperatura poniżej 25 stopni Celsjusza oznacza dla mnie chłód. Właśnie z tego powodu zimą przechodzę w tryb przetrwania i z utęsknieniem wyczekuję wiosny. Jeszcze do niedawna w geście protestu nie kupowałam zimowych butów. Wszystko po to, by mieć wymówkę do pozostania w domu, gdy zapanuje mróz i spadnie śnieg. Jednak teraz, kiedy na świecie pojawił się mój syn, nie ma niestety mowy o całodziennym zaszywaniu się pod kocem.

Katarzyna Grzyś-Kurka — wrocławianka o lubuskich korzeniach. Mieszka na obrzeżach miasta wraz z mężem, synem i dwiema nieobliczalnymi suczkami, które każdego dnia dostarczają pomysłów na nowe wątki kolejnych powieści. Socjolożka. Gdy nie pisze – czyta. Gdy nie czyta – pisze. Niepoprawna marzycielka, zakochana w letnich, ciepłych wieczorach i czarnej gorzkiej kawie.

96 Shares:
Może zainteresować Cię także