W październiku nakładem wydawnictwa NOWE ukazuje się rewelacyjna powieść na  w s z y s t k i e jesienne wieczory. Porywająca i energetyzująca. Ogromna. Polscy czytelnicy wskazali Serce nie ustaje Grégoire’a Bouilliera jako najlepszą francuską powieść 2022 roku w polskim Polskim Wyborze Goncourtów odbywającym się corocznie we współpracy z francuską Akademią Goncourtów.

Grégoire Bouillier przyjedzie do Polski i będzie gościem Festiwalu Conrada i Targów Książki 2023 w Krakowie. Jeszcze przed spotkaniem z pisarzem mamy dla Państwa fragment książki. Zapraszamy do lektury!

Grégoire Bouillier, Serce nie ustaje, przełożyła Elżbieta Janota, Wydawnictwo NOWE 2023. Premiera 13 października

„Tam jest! To wyspa! – zawołała Annie” –
Enid Blyton, Piątka na wyspie skarbów

Rozdział 4

Mamy czerwiec 2018 roku.
Jestem u ludzi, których nie znam. To coś w rodzaju przyjęcia urodzinowego. Wydaje mi się, że zebraliśmy się tu ze względu na naszego gospodarza (starszego pana), a może jego dawno zmarłą córkę, nie wszystko zrozumiałem. Panuje dziwna atmosfera.
Zaprosił mnie dawny kolega z gazety. Jeden z nielicznych, których darzyłem sympatią, głównie dlatego, że podobnie jak ja jest fanem rugby. W pierwszym odruchu chciałem odmówić, przykro mi, mam inne zobowiązania. Ale bardzo go lubiłem, a to by znaczyło, że muszę go okłamać. Co więcej, musiałabym wyłożyć powody mojej odmowy, jakoś się usprawiedliwić, zamotać. Wybrałem łatwiejsze rozwiązanie i, w duchu wznosząc oczy do nieba, przyjąłem propozycję. Ludzie zawsze pytają o przyczyny odmowy, a nigdy o to, dlaczego na taką czy inną rzecz się godzimy – poważny błąd!
O tamtym wieczorze nie da się powiedzieć nic szczególnego. Przyjęcie odbywało się w przepięknym mieszkaniu na parterze, którego wielkie wykuszowe okna wychodziły na patio oświetlone wielobarwnymi latarenkami. Impreza urodzinowa jak każda inna, ludzie rozmawiali, pili i śmiali się, nie wolno też zapomnieć o napięciach będących nieodłączną częścią spotkań rodzinnych. Wieczór był chyba udany. Grono gości składało się z ludzi w wieku od trzydziestu do siedemdziesięciu lat i dzieciarni, której zabraniano biegać we wszystkie strony. Człowiek wie, że mocno posunął się w latach, gdy sobie uświadomi, że jedynymi młodymi osobami, które zna, są jego własne dzieci i ich znajomi.
Pamiętam przede wszystkim kolację i to, że większość czasu spędziłem, przyglądając się okruszkom chleba na białym obrusie. Miałem ochotę wytoczyć im proces. Było nas przynajmniej dwadzieścioro przy ułożonym w kształt litery „T” i wspaniale zastawionym stole, kryształowe szklanki, srebrne sztućce i kosze kwiatów. Rozmowy śmigały, a ja wyłapywałem jedynie oderwane strzępki, zależnie od tego, czyj głos wzniósł się nagle nad ogólny harmider. Gdybym miał przy sobie dyktafon, nagrałoby się coś w tym stylu: „Czy ktoś może mi podać szparagi? Dziękuję wszystkim. Wstaję, by wam powiedzieć, jak bardzo się cieszę, że was tu dzisiaj mam. Chciałabym także w kilku słowach podziękować mojemu mężowi, mojemu drogiemu i czułemu Helge’owi. A ja chciałbym wznieść toast za Yoyo, która kończy trzydzieści pięć lat. Co to? Kurczak? O, to biszkopt z kremem maślanym? Nie, kasztanowym! Dietę rozumiem, ale nie obsesję. Widzieliście tego newsa? Gość zabił teścia, dla żartu ciągnąc go za gumkę od majtek. Witamy w Gryffindorze! Ja wznoszę toast za góry śmieci, które mnie otaczają, można by zapełnić cały kosz, do cholery. Uch, ten gulasz jest po prostu obrzydliwy. Sos to sama woda. Czy ktoś mi w końcu poda szparagi? Co to jest „metek”? To proste: za dwadzieścia lat będzie nas na Ziemi siedem miliardów, a jak myślicie, ile ważą odpady produkowane codziennie przez nasze ciała? À propos newsów przypomniała mi się ta kobieta, która zagłodziła się na śmierć. Jakaś była modelka. To coś w rodzaju sporu o prawdę. Nadałem mu tytuł: „Gdy tatuś brał kąpiel”. Ach, ależ sobie zafundujemy cholesterol! Gdy ma się do czynienia z handlarzem mebli, pozostają tylko dwa rozwiązania: ogień albo siekiera. Ogień ładnie się pali, z pomocą siekiery można
się wyżyć. Nie, nie straciłem pracy, nie rozpłynęła się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, skąd: sam odszedłem! Och, moje panie, nie jestem w nastroju do zabawy. Opowiem wam historię. Któregoś dnia o siódmej rano pewien funkcjonariusz odkrywa, że na grobie nieznanego żołnierza śpi głębokim, pijackim snem młody mężczyzna. Właśnie o to mi chodzi! To okropne, ta kobieta, która umarła z głodu. I zostawiła dziennik swojej agonii? Szaleństwo! Czy ktoś mógłby mi powiedzieć, na czym polega błąd? O, tam są brzegi Anglii. I jeśli je widać, to znaczy, że będzie ładna pogoda. Hej, Valance, to mój stek! Pozbieraj to, Liberty! Wiecie, ile miesięcznie wydaję na mięso u samego tylko rzeźnika? To Saint-Julien Château Léoville Las Cases, rocznik pięćdziesiąty trzeci! Zanudzam was? Wiecie, że słowo „modelka” w wielu językach brzmi bardzo podobnie? Twoja matka wydaje
się myśleć, że będę dalej harował jak niewolnik i dam jej trzymać swojego fiuta w pudełku Tupperware! Czy ktoś mi w końcu poda te cholerne szparagi? Miau! Miau! Powiem wam jedno: ta ikra taszy smakuje jak prawdziwy kawior. Ale może woli pani akordeon. Nie potrafię kłamać, Bestio. Pracuję w archiwum audiowizualnym i jeśli pan chce, mogę trochę pogrzebać. Nigdy nie wiadomo. Powąchaj moją rękę: śmierdzi! No nie, do końca życia będę słuchać tych bzdur! Wysłuchiwać durnych kazań po kres czasu! To co, Rémi, zjemy mule? Poproszę to samo co ta pani. Gdy pomyślę, że mamusia sypia z tym starym grzybem…! Stul dziób! Wkurzasz mnie! Ja cię wkurzam! Wszystkich was wkurzam! Przedwczoraj wybraliśmy się do opery na Tristana i Izoldę. Mam na imię Thomas. Niech mi pan poda swojego mejla, a dam panu znać. Obiecuję! Trzecia mrówka mówi: widzę dwie mrówki przed sobą i dwie za sobą. Możemy się pomylić w ocenie malarstwa czy muzyki, ale żarcia – nigdy: albo jest dobre, albo paskudne. Droga mamo, w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym czwartym roku weszłaś do gabinetu i ujrzałaś swojego syna na czworakach i swojego męża bez spodni. Przykro mi, że widziałaś swoje dziecko w takiej sytuacji. Przykro mi, że mąż kazał ci się stamtąd zabierać, a ty bez wahania usłuchałaś. Proszę to opowiedzieć swojemu sąsiadowi, bo mnie te pańskie nonsensy gówno obchodzą. Wszyscy wiedzą, że podczas gdy Cézanne malował jabłka, tak naprawdę nie malował jabłek, nie, tematem jego obrazów było malarstwo. Uwielbiam stare, dobre tradycje rodzinne”. I tak dalej.
Jednym słowem urodzinowa kolacja jak każda inna. Jak te, które namiętnie oglądamy w kinie, z ich momentami szczerości i okazjami, by po prostu dobrze się bawić. Pod koniec posiłku jakiś młody hippis wskoczył nawet na stół i zaczął śpiewać na cały głos: “I got life, mother! I got my ass!”. I jakby to było zaraźliwe, wszyscy obecni zaczęli wówczas jak opętani tańczyć żywiołowe calypso do utworu zespołu Banana Boat (Day-O). Dwa bardzo wzruszające momenty. Prawdę mówiąc, jeśli dobrze liczę, powyższy fragment składa się łącznie z około trzydziestu cytatów filmowych… Kto zdoła je odnaleźć? To taka mała gra towarzyska, którą proponuję dla zabicia czasu. Chciałem dzięki temu oszczędzić sobie konieczności relacjonowania tej kolacji, która – choć przyjemna – nie pozostawiła mi po sobie żadnych wartych przytoczenia wspomnień, a jednocześnie – i tu subtelniejszy zabieg – dojść w ten sposób do tego, co okaże się pierwszym zwrotem akcji w tej historii.

Kim była modelka słynnego domu mody Fath, która w wieku sześćdziesięciu czterech lat popełniła w swoim paryskim mieszkaniu samobójstwo przez zagłodzenie, prowadząc przez czterdzieści pięć dni dziennik agonii? Jej zmumifikowane zwłoki odkryto dopiero dziesięć miesięcy później, w sierpniu 1985 roku. Grégoire Bouillier podjął niezwykłą próbę ujawnienia pełnego tajemnic losu Marcelle Pichon w powieści, która jest imponującą podróżą w czasie i przestrzeni.


4.1
Bo dwa tygodnie później otrzymałem poniższą wiadomość z nagłówkiem Narodowego Instytutu Audiowizualnego (dla przyjaciół INA):


Dzień dobry,
spotkaliśmy się podczas kolacji urodzinowej Helge’a (co to była za dzika
impreza!).
Obiecałem Panu, że poszukam, czy w naszych archiwach nie ma czegoś na
temat tamtej historii, o której Pan wspominał.
I myślę, że coś znalazłem!
Mamy u siebie dwie audycje radiowe, gdzie mowa jest o książce dotyczącej
modelki, która zagłodziła się na śmierć. Wygląda też na to, że ta kobieta wzięła
udział w programie telewizyjnym Anne Gaillard, gdzie opowiadała o swoim
rozwodzie (ale to jest do sprawdzenia, bo mam pewne wątpliwości).
Poniżej numery referencyjne i streszczenia emisji pochodzące z naszej bazy.
By móc ich odsłuchać/zobaczyć je, trzeba zarejestrować się na stronie INA,
wystarczy wypełnić formularz online.
Mam nadzieję, że materiały się Panu przydadzą!
Dobrego dnia
Thomas


Dalej widniały dwie krótkie notki.

Autor powieści powołał do życia detektywa Bmore’a i jego asystentkę Penny, którzy prowadzą śledztwo w sprawie śmierci Marcelle P. Zgromadzone przez nich materiały można zobaczyć na stronie internetowej lecoeurnecedepas.com. (źródło zdjęcia: lecoeurnecedepas.com)

4.2
Pierwsza z nich (o numerze PHD98037192) dotyczyła audycji z cyklu Magnetyczne noce wyemitowanej na kanale France Culture w czwartek 29 maja 1986 roku pod tytułem Noc i chwila. Trwała dziewięćdziesiąt minut, opis wspominał: „Wywiad z Alainem Arnaudem na temat Rue Championne. To skromne dziełko zainspirowane zasłyszaną przez autora autentyczną historią. Pewna kobieta przez czterdzieści dni umierała z głodu. Dawniej była sławną modelką”.
To nie ja wytłuściłem słowa.
Musiała minąć chwila, zanim zrozumiałem: by przeprowadzić swoje dochodzenie, Thomas wpisał zapewne wyrazy „głód” i „modelka” i siup, bingo! Wyszukiwarka w ciągu kilku milisekund pokazała mu dwa wyniki, a zadane słowa zostały wytłuszczone. Niezłe mieli w tym INA narzędzia. Zindeksowali naprawdę wszystko, szczegółowo opisali, minuta po minucie, niemal siedemdziesiąt lat programów radiowych i telewizyjnych. Ależ to sprawiało człowiekowi przyjemność! W tym chaotycznym świecie istnieli jeszcze ludzie, którzy wykonywali swoją robotę. Gdybym o tym wiedział, już dawno zwróciłbym się do INA. Dlaczego o tym nie pomyślałem? Można szukać całe życie, najważniejsze, żeby szukać w dobrym miejscu. I mieć odpowiednie znajomości.
Notka dodawała, że kobieta „zerwała wszelkie kontakty z żyjącymi, mimo że miała dzieci”. W osiemnastej sekundzie piątej minuty sekwencja kończyła się pytaniem: „Co [Alain Arnaud] pragnął osiągnąć, pisząc tę książkę? Pisarz tłumaczy, że niczego nie chciał osiągnąć, to była czysta fascynacja”.
Druga notka (o numerze PHD99011353) także odsyłała do audycji z cyklu Magnetyczne noce, ta jednak nosiła tytuł Cztery dzielnice samotności (część druga). Nagranie zostało wyemitowane w środę 10 czerwca 1987 roku, a więc rok później, trwało pięćdziesiąt dziewięć minut i trzy sekundy.
Tekst wskazywał, że w czterdziestej dziewiątej sekundzie czwartej minuty rozmówcy „rozwodzą się nad historią, o której dwa lata wcześniej pisano w prasie: samobójstwem Marcelle P., lat 64, byłej modelki zatrudnionej u Jacques’a Fatha, która umarła z głodu we własnym paryskim mieszkaniu.
Jej ciało odnaleziono dziesięć miesięcy później”.
To była ona!
TO BYŁA ONA!
Znalazłem ją!
Alleluja!
ALLELUJA!
Nie było bowiem żadnych wątpliwości. Daty się zgadzały. Notatki potwierdzały moje wspomnienia. WSZYSTKO PASOWAŁO! Nie mogłem w to uwierzyć. Nagle takie emocje! Po trzydziestu dwóch latach szukania w mroku w końcu światło! W końcu zbliżałem się do celu! W końcu dobre wieści!
Zwłaszcza treść pierwszego streszczenia zdawała się pochodzić prosto z mojej pamięci i tak, musiało chodzić o wysłuchany przeze mnie program rozpowszechniany w maju 1986 roku, musiało, tak, tak, chodzić o tego właśnie pisarza, mimo że nazwisko Alain Arnaud nic mi nie mówiło. Musiało chodzić o jego książkę: Rue Championne (Ulica Mistrzyni). Śmieszny tytuł. Czy to aluzja do opowiadania Kafki Głodomór, którego tytuł brzmi po francusku Champion de jeûne, dosłownie „Mistrz głodówki”? Ja też któregoś dnia skojarzyłem te dwie historie.
Przeczytałem obie notki jeszcze co najmniej dziesięć razy.
A więc nazywała się Marcelle P.
Zmarła w 1987 – 2 lata = 1985.
Faktycznie mieszkała w Paryżu.
Miała dzieci.
Pracowała jako modelka u Jacques’a Fatha (a nie u Jeana Patou!).
W chwili śmierci miała sześćdziesiąt cztery lata.
Jej zwłoki rzeczywiście odnaleziono dziesięć miesięcy później.
Niejaki Alain Arnaud w 1986 roku opublikował poświęconą jej książkę.
Nosiła tytuł Rue Championne.
Był to jakiś początek. Wspaniały początek. Pierwszy sznurek w skłębionej gmatwaninie. Nowy start w moim własnym życiu.
A więc jednak mi się to nie przyśniło. Ta kobieta naprawdę istniała. Nie była jakąś moją halucynacją. Na tym etapie siłą rzeczy niemal zwątpiłem już w jej istnienie. Mówiłem sobie, że może ją wymyśliłem. A tu w ciągu pięciu minut dowiedziałem się o niej więcej niż przez ostatnie trzydzieści dwa lata.
Dlaczego teraz?
Nie miałem pojęcia.
Zadałem sobie to pytanie.
Może to nie był przypadek.
Może był jakiś powód, który mi umykał.
A jednak co za ironia: kobieta zagłodziła się na śmierć, a trzeba było, bym wpadł na jej trop akurat w czasie uczty.

4.3
Podniecony do granic wszedłem na stronę INA, klikając link, który znajdował się w mejlu. Chciałem, nie tracąc ani sekundy, z żarłocznością narastającą od ponad trzech dekad, odsłuchać obu audycji, nasycić nimi uszy. Chciałem rzucić wszystko i raz na zawsze uspokoić sumienie, dlatego siedząc przed ekranem, czułem się równie rozgorączkowany jak młodzieniec przed pierwszą randką. Czekał mnie, naturalnie, okrutny zawód. Bo do bazy INA nie dało się zyskać dostępu! Należało nie tylko się zarejestrować i wypełnić formularz, ale też uściślić przedmiot swoich poszukiwań, opisać swoje kompetencje, udowodnić swoją tożsamość, wysłać prośbę, wskazać kogoś, kto mógłby za nas poświadczyć. Zanim zgłoszenie zostanie zatwierdzone, może upłynąć miesiąc, ostrzegała strona. Miesiąc! Tutaj słowo „frustracja” zapisane mocno pogrubioną czcionką, wielkimi literami. Czekałem jednak trzydzieści dwa lata, więc równie dobrze mogłem wytrzymać jeszcze miesiąc. W niektórych sprawach potrafię być bardzo cierpliwy. Bardzo wytrwały. Jestem zresztą z tą samą kobietą od ośmiu lat. I ja też umiem wystawać godzinami w zacinającym deszczu. Zdarza mi się nawet wierzyć, że dożyję co najmniej dwustu pięćdziesięciu lat. W chwilach, gdy piszę. (…)

(zdjęcie: Pascal Ito © Flammarion)

Grégoire Bouillier urodził się 22 lipca 1960 roku w Algierii, gdzie jego ojciec pełnił służbę wojskową, jednak już w pierwszych tygodniach życia znalazł się we Francji i odtąd mieszka w Paryżu. Zajmował się malarstwem, pracą urzędniczą i w końcu dziennikarstwem. Współpracował z czasopismami literackimi „L’Infini” oraz „NRV”, pełnił też funkcję zastępcy redaktora naczelnego pisma „Science et Vie”.

Jest autorem książek Rapport sur moi (2002), L’Invité mystère (2004), Cap Canaveral (2008), Dossier M, tomy 1 i 2 (2017, 2018), z których wszystkie doczekały się przychylnego przyjęcia przez krytykę; napisał także Charlot déprime, a następnie jej kontynuację Un rêve de Charlot na temat ruchu żółtych kamizelek (2019).

W twórczości, którą można zaliczyć do nurtu autofikcji, kieruje się ambicją przedstawiania „raportu” na temat rzeczywistości i opiera się na swoim życiu („ponieważ do niego mam dostęp”), uważa też, że literatura powinna realnie oddziaływać na życie czytelników.

Do tej pory książki Grégoire’a Bouilliera zostały przetłumaczone na angielski, niemiecki, włoski, hiszpański, niderlandzki i arabski. Jego ostatnia powieść Serce nie ustaje (Le cœur ne cède pas) była nominowana do Nagrody Goncourtów 2022. W tym samym roku otrzymała nagrodę Prix André Malraux, przyznawaną dla dzieła literatury zaangażowanej, oraz wyróżnienie Polski Wybór Goncourtów.

Spotkanie z autorem Serca  zatytułowane „Wypisać się z życia” odbędzie się podczas Festiwalu Conrada 25 października 2023 roku, o godz.16.00 w AST. Poprowadzi je tłumaczka powieści, Elżbieta Janota. Pisarz i tłumaczka podejmą rozmowę o tym, co wydarzyło się między bohaterką a światem, że postanowiła wypisać się z życia. I czy zrobiła to, by wreszcie przejąć nad nim kontrolę.

ARTYKUŁ SPONSOROWANY

0 Shares:
Może zainteresować Cię także