Czy rynek wydawniczy w Polsce jest otwarty na debiutantów? Jak stawiać pierwsze kroki w świecie literackim? Jak przygotować się przed wysłaniem wiadomości z treścią „oto moja książka, chcecie ją wydać?”. Te wszystkie doświadczenie ma za sobą Barbara Wysoczańska, autorka bestsellerowej debiutanckiej powieści „Narzeczona nazisty”, która właśnie wydała swoją drugą książkę – Siłę kobiet.

Dawid Wójtowicz: Debiutowała Pani powieścią „Narzeczona nazisty”, która odniosła niemały sukces, stając się bestsellerem i doczekując się dodruków. Proszę krótko przybliżyć treść książki, a następnie spróbować odpowiedź na pytanie: co Pani zdaniem ujęło tak wielu czytelników w tej romantyczno-wojennej historii?

Barbara Wysoczańska: „Narzeczona nazisty” jest opowieścią o trudnej, zakazanej miłości między Polką i Niemcem w czasie II Wojny Światowej. Według tego, co mówią o niej czytelnicy, ujęły ich emocje, które towarzyszyły moim bohaterom przez całą powieść. Miłość, tęsknota, strach, poniżenie. Mnie te emocje towarzyszyły podczas pisania. Bohaterowie kochali się, ale kochali również swoje rodziny i swoje ojczyzny, więc ich wybory były niezwykle trudne, często sprzeczne z przyjętymi normami moralnymi. Czytelnicy niekiedy przeżywali tę historię osobiście. Nie raz mówili mi, że zastanawiali się, jak sami zachowaliby się w takich sytuacjach. Podobno ujęło ich również to, że historię czyta się jednym tchem, wsiąka się w nią.

Jaki przekaz chciała Pani zawrzeć w tej książce?

Że nic nie jest tylko białe albo tylko czarne. Tak jak nie istnieje wyłącznie dobro albo wyłącznie zło. Że w wojnie nie ma nic wzniosłego, a ona sama niszczy ludzkie życia i wymaga okrutnych poświęceń. Chciałam również uświadomić czytelnikom, jak wiele trudnych wyborów trzeba dokonać, kiedy człowiek znajduje się w skrajnej sytuacji, a los wrzuca go w wir okrutnej historii. Zależało mi również na ukazaniu bohaterskich polskich kobiet, które z pełnym oddaniem i dumą poświęcały się dla ojczyzny.

Przejdźmy do Pani właśnie wydanej powieści „Siła kobiet”, tym razem osadzonej w odradzającej się Polsce dwudziestolecia międzywojennego. Zacznijmy od tytułu. No właśnie, w czym według Pani tkwi prawdziwa siła kobiet i jak znajdowała ona wyraz w czasach, w jakich rozgrywa się akcja tej historii?

Ten tytuł jest wieloznaczny. Odnosi się do odwagi polskich kobiet, które otwarcie głosiły hasła o tym, że Polki mają prawo decydować o losach państwa, w którym żyją – mówię tu o wywalczeniu prawa wyborczego. Mają również prawo do samostanowienia i decydowania o sobie i swoich sprawach. Mają prawo do równouprawnienia. Tytuł ten mówi również o sile kobiecego charakteru, która pomaga przetrwać najgorsze nawet piekło po to, żeby się odrodzić do lepszego życia. Zawalczyć o siebie i swoją pasję czy potrzebę samorealizacji. Jest to również tytuł o sile miłości zarówno kobiety do mężczyzny, jak i tej najwrażliwszej matki do dziecka. I o sile przyjaźni, która potrafi odmienić los. Jest więc to głęboki, ale uniwersalny przekaz, myślę, że bardzo nam w obecnych czasach potrzebny.

Bohaterkami Pani najnowszej książki są trzy różne kobiety złączone ślepym losem z tym samym okrutnym mężczyzną. Jaki konflikt wewnętrzny chciała Pani zarysować, kreując każdą z tych postaci? I która z nich najmocniej przemawia do Pani swoją postawą?

Każda z tych bohaterek była mi niezwykle bliska podczas tworzenia ich postaci. Każdej próbowałam nadać inne cechy i inne potrzeby, żeby w różnorodny sposób pokazać, jak wiele przeciwności losu kobiety muszą pokonać, żeby osiągnąć cel. I jak różne są kobiety. Ale też, że nie ma takiej przeszkody, której by nie pokonały. Determinacja, rozum i odwaga pchały je do działania. Zuzanna walczyła o godne życie dla siebie i swojej córki, Rozalia pragnęła swobody, miłości, chciała oddać się swojej pasji tworzenia zapachów, a Ada marzyła o tym, co było zarezerwowane głównie dla mężczyzn, czyli o wyższym wykształceniu. Najbliżej było mi z Rozalią, bo podobnie jak ona czułam w sercu pasję i zapragnęłam o nią zawalczyć.

W Pani kolejnej powieści równie ważny, co w poprzedniej, jest kontekst historyczny.

Historia jest mi niezwykle bliska. Bohaterowie w mojej wyobraźni zawsze stają się świadkami jakiś ważnych wydarzeń historycznych i myślę, że szybko się to nie zmieni. Historia jest również drogowskazem dla przyszłych pokoleń i dlatego staram się po nią sięgać w swoim pisaniu.

Z jakich źródeł korzystała Pani przy pisaniu książki?

Pisząc „Siłę Kobiet”, korzystałam z opracowań historycznych dotyczących odzyskania przez Polskę niepodległości, czytałam biografie ojców niepodległości jak chociażby Józefa Piłsudskiego czy Romana Dmowskiego, opierałam się na wspomnieniach polskich aktywistek. Jest tam również barwna malarka Tamara Łempicka, której biografia zachwyca mnie od lat. Zaintrygował mnie również głośny w II RP w latach 30. proces Rity Gorgonowej i to on stał się dla mnie pewnym wzorem do ukazania sądowego dramatu Zuzanny. Przewrót majowy z 1926 roku w „Sile kobiet” stał się jedynie zwieńczeniem nastrojów społecznych, które próbowałam przedstawić.

Ile miejsca w jej fabule zajmują fakty, a ile fikcja literacka?

Oczywiście powieść jest fikcją literacką, a świat w niej przedstawiony wykreowany przeze mnie wyłącznie na potrzeby tej historii.

„Siła kobiet” to druga już książka w Pani dorobku literackim. Jak zaczęła się w ogóle Pani przygoda z pisarstwem?

Pisałam, od kiedy pamiętam – najpierw jako dziecko tworzyłam przedziwne historie, a później będąc nastolatką. Pisanie towarzyszyło mi na każdym etapie mojego życia, ale robiłam to wyłącznie dla siebie do tzw. szuflady. Wymyślanie opowieści, tworzenie bohaterów pomagało mi oderwać się od rzeczywistości, podobnie jak czytanie książek. Wyobraźnia nigdy nie dawała mi spokoju.

Kiedy postanowiła Pani zrobić kolejny krok po etapie pisania do szuflady”?

Swoją debiutancką powieść „Narzeczona nazisty” wymyśliłam kilka lat temu. W międzyczasie ta historia dojrzewała we mnie, ewoluowała. W końcu podjęłam decyzję, że chcę napisać tę książkę tak na serio i ją wydać. Pisząc, od początku wiedziałam, że robię to dla potencjalnych czytelników, a nie dla siebie i to było tak ważne i ekscytujące. Nie wiedziałam tylko, czy jakiekolwiek wydawnictwo się nią zainteresuje.

Czy może Pani zdradzić, jak przebiegało poszukiwanie wydawcy z perspektywy debiutantki?

Wtedy odczuwałam to jako najtrudniejszy etap mojej pracy twórczej. Powieść była gotowa, pozostało przygotowanie się do wysłania jej do wydawców. Przeglądałam strony wydawnictw zainteresowanych tematyką powieści historyczno-obyczajowej, czytałam wywiady z doświadczonymi autorami, którzy radzili debiutantom jak zabrać się do wysłania powieści i jak ją przygotować. Wydawnictwa mają różne, często indywidualne wymagania i ważne jest, żeby zapoznać się z wszelkimi informacjami na ten temat.

I w końcu po tych przygotowaniach zdecydowała się Pani na kontakt.

Ogromnym przeżyciem był sam moment wysłania maila z powieścią do wydawnictwa. Z wypiekami na twarzy czekałam, czy cokolwiek się wydarzy. Czy ktoś się odezwie?

Jak zapamiętała Pani dzień, gdy nadeszła pozytywna odpowiedź, czyli zgoda na wydanie Pani książki przez wydawnictwo Filia?

To było w marcu tamtego roku, parę dni po tym, jak wysłałam książkę do wydawnictwa. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Wydawnictwo Filia odpisało, że są zainteresowani moją powieścią i nie wierzyłam, że się udało, że ktoś uznał moją powieść za godną uwagi! Ogromna radość i szczęście. Wręcz euforia. Poczucie spełnionego marzenia. Tak naprawdę to był moment, kiedy nabrałam odwagi, żeby komukolwiek powiedzieć o tym, że napisałam powieść. Bo oprócz najbliższych nikt o tym nie wiedział.

Jak wygląda od kuchni współpraca pisarza z wydawnictwem?

Moja współpraca z wydawnictwem od początku była doskonała. Byłam debiutantką, nie znałam się na pracy wydawniczej, ale w wydawnictwie Filia zaopiekowano się mną najlepiej jak można. Rzetelnie informowano mnie, co będzie się działo z moją powieścią, kiedy zostanie wydana, kiedy mogę spodziewać się okładki, czy pracy z redaktorką. Każdy etap był omawiany i konsultowany. Praca z redaktorką również przebiegała niezwykle sprawnie. Od początku czułam, że wydawnictwo Filia zaufało mi i że uwierzyli w tę powieść. Nigdy, nawet przez chwilę nie dali mi odczuć, że jestem debiutantką. Tam pracują fantastyczni ludzie!

Z punktu widzenia kogoś, kto wydał już drugą swoją książkę, jak ogólnie ocenia Pani rynek wydawniczy w Polsce? Jego kondycję, rozwój, otwartość na nowe nazwiska, perspektywy?

Ciężko mi mówić o rynku wydawniczym jako takim, bo ja trafiłam na wydawnictwo, które nie boi się zaufać debiutantowi. Ale zdaję sobie sprawę, że świat wydawniczy bywa hermetyczny i często trudno niedoświadczonym pisarzom wybić się ze swoim talentem. Na rynku królują znane nazwiska, które mają pełne zaufanie zarówno czytelników, jak i wydawców. Jednak zauważyłam, że na półkach w księgarniach pojawia się sporo nowych nazwisk, więc myślę, że w dalszej perspektywie będzie to wyglądało jeszcze lepiej.

Trzeba przyznać, że faktycznie w ostatnich latach mamy trochę tych głośnych i udanych debiutów.

Liczę, że wydawcy będą stawiać na nowe nazwiska, bo też czytelnicy chętnie po debiutantów sięgają, czego jestem przykładem. Oczywiście najważniejsze jest, żeby za debiutantem stała fajna powieść, która ma szansę na uwagę czytelników.

Fot. Bartek Pussak

Im większa różnorodność, tym niewątpliwie lepiej dla czytelników.

Wydawcy coraz chętniej oferują szeroką gamę gatunkową. Oprócz najchętniej czytanych kryminałów mamy różnorodne powieści obyczajowe, historyczne, fantastykę, czy literaturę dotycząca rozwoju osobistego, albo tą opartą na faktach. Propozycji jest naprawdę mnóstwo. Wydawcy zaskakują czytelników coraz odważniejszymi książkami i to się sprawdza.

Co może Pani powiedzieć o swoich dalszych planach pisarskich? Myśli Pani już nad nową historią, a może jest szansa na kontynuację w jakieś formie losów bohaterów wydanych już powieści?

Jestem w trakcie pisania kolejnej powieści i jedyne, co mogę zdradzić to to, że też będzie to kolejna powieść obyczajowo-historyczna, tym razem osadzona w latach wczesnego komunizmu w Polsce. Miejsce akcji jest mi szczególnie bliskie, więc piszę tę książkę z ogromnymi emocjami. Myślę również nad kontynuacją losów Hani i Johanna z „Narzeczonej nazisty”, ale do tej opowieści muszę przygotować się niezwykle solidnie, więc kontynuacja wciąż jest na etapie dojrzewania w mojej głowie.

Książki Barbary Wysoczańskiej zostały wydane także w serii Wielkie Litery – w specjalnym wydaniu z dużą czcionką. Zamów na www.ksiegarnia.pwn.pl/wielkielitery

Artykuł pierwotnie został opublikowany na portalu natemat.pl

Fot.  Bartek Pussak

9 Shares:
Może zainteresować Cię także