Jak to mówili klasycy? Nie oceniaj książki po okładce? Ha, łatwo powiedzieć – nie każdy potrafi, niczym kardynał Hozjusz, rozpoznać treść książki muskając jej grzbiet końcem safianowego pantofla.
Bo oto leży przede mnie mną „Papiernik. Targowisko Opowieści”, dzieło napisane i zilustrowane przez Rocha Urbaniaka, dzieło spójne, intensywne i barwne. Właśnie – barwne – bowiem pierwszym, co w tej książce frapuje, są ilustracje, wzięte jak z Leśmiana, z Brzechwy czy Schulza – osadzone między baśnią a snem, między snem a słowem, z niesamowicie intensywną gęstością faktur, kolorów, z siłą wyobraźni daleko wykraczającą poza sztampowe obrazki.
W warstwie literackiej książka Urbaniaka to relacja ze świata, którego treścią są Opowieści, zaś tytułowy Papiernik jest ich someillerem. Buszując po Targowisku Opowieści, wyławia je, przebiera, rozdaje, inspirując pisarzy, poetów, bardów, filmowców, wracając tym samym do starej prawdy – opowieść wywiedziona jest ze słowa. Jednak tym mocniej uderza słowno-wizualna spójność książki Urbaniaka – właściwie nieważne co było najpierw – tekst bajki, czy te lewitujące miasta, niesamowite stwory – Pra-Żółw albo Lis będący wirem czystej energii – i bez znaczenia skąd do nas te opowieści przychodzą – z Japonii, Laponii, Nepalu, czy wręcz z Kosmosu.
I jeszcze jedno piękne jest w tej książce – przypomina nam, jak słowa i obrazy potrafią tworzyć ponadpokoleniową wspólnotę Twórców i Czytelników, która wzajemnie się czyta, inspiruje i napędza.