O jej najnowszej książce, blaskach i cieniach życia w stolicy i współczesnej “warszawce”. Rozmawiamy z Mają Jaszewską, dziennikarką i autorką książki „Słoiczki”.

Jest pani autorką książek o psychologii mitów greckich, tomików poetyckich, wywiadów z osobami ze świata sztuki. Czy napisanie książki obyczajowej było dla pani swoistą odskocznią od poważniejszych tematów?

Maja Jaszewska: Tak, tak właśnie było. Lubię czytać różne gatunki literackie. Jednym z moich ulubionych jest satyra obyczajowa. Co jakiś czas wracam do Stefanii Grodzieńskiej, Lucyny Legut czy Magdaleny Samozwaniec. Książki tych autorek towarzyszą mi od wielu lat. Jednak sama siebie zadziwiłam niespodziewaną ochotą na napisanie czegoś lekkiego, obyczajowo-satyrycznego. Co prawda, co innego czytać, a co innego samemu stworzyć coś w tym stylu. Ochota jednak była ogromna, więc podjęłam się wyzwania.

Do kogo adresowana jest pani powieść „Słoiczki”?

Do tych czytelniczek i czytelników, którzy potrafią z przymrużeniem oka spojrzeć na własne słabości i przywary oraz potrafią się śmiać sami z siebie. Dla tych, którzy lubią czytać o poważnych sprawach, takich jak problemy w relacjach, szukanie swojej drogi w życiu, przemiany obyczajowe czy wpływ przeszłości na naszą tożsamość, napisanych w lekki, chwilami żartobliwy sposób.

Czy można powiedzieć, że „Słoiczki” to satyra na „warszawkę”, na świat celebrytów?

Oczywiście, chociaż w miejsce „warszawki”, uosabiającej blichtr i snobizm związane z odniesieniem spektakularnej kariery w stolicy, można by podstawić dowolną metropolię. Natura ludzka wszędzie jest taka sama. Bywa łasa na splendor i łatwo ulega pokusie popisywania się.

Czy identyfikuje się pani z którąś z bohaterek powieści? 

W pełni, na zasadzie jeden do jednego, nie utożsamiam się z żadną z postaci. Ale bliskie mi są niektóre reakcje czy myśli wielu z bohaterów. Pewnie nawet w tych, z których zachowań najbardziej się śmieję, znalazłabym jakąś cząstkę siebie. Nigdy nie jesteśmy na tyle mądrzy i dojrzali, żeby nie ulegać słabościom.

Co poradziłaby pani takim dziewczynom, które przedstawia pani w swojej książce, gdyby spotkała je pani w życiu?

Zaprosiłabym je na kawę i zapytała, jakie mają plany i pragnienia. Wysłuchałabym uważnie, dodała otuchy. Doradziłabym przy okazji, żeby były ostrożne w ocenie. Żeby nie ulegały zbyt łatwo zachwytom. Coś co uznają za autorytet, może się okazać tylko fasadą, za którą kryje się głupota czy cwaniactwo. Ale też przestrzegałabym przed nadmiernym krytycyzmem, z którym się spotkałam. Zdarzało mi się wysłuchiwać skarg, że wszyscy warszawiacy są wredni, niechętni do pomocy i zadzierają nosa. Bzdura. Warszawa pod tym względem nie różni się od innych miejsc na ziemi. Obok siebie żyją fantastyczni ludzie, całkiem przeciętni i mocno nieciekawi.

W „Słoiczkach” najsilniejsze są kobiety. Z mężczyzn trochę pani drwi – na przykład z coacha Jacka Sobiepańskiego, jak również z redaktora naczelnego „Przemian”…

Z kobiet też drwię, i to mocno. A wśród męskich bohaterów jest przecież silny i opiekuńczy ojciec Michała, sam Michał zapowiada się na wartościowego mężczyznę, a ojciec Julki, początkowo zachowujący się w dosyć toksyczny sposób, znajduje jednak w sobie na tyle siły i dojrzałości, żeby uczciwie rozliczyć się z popełnionych błędów. Pisząc „Słoiczki”, nie miałam poczucia, że opowiadam się po stronie kobiet czy mężczyzn. Są ludzie. A ci bywają skrajnie odmienni.

Jest w pani powieści sporo nostalgii za dawną, przedwojenną Warszawą. Czy ma pani swoich ulubionych bohaterów z tamtego czasu?

Jest ich wielkie grono i związane z nimi marzenia… Posłuchać w Ziemiańskiej rozmowy Tuwima z Pawlikowską-Jasnorzewską, obejrzeć spektakularny koncert piosenek Miry Zimińskiej w IPS-ie, zajrzeć do pracowni Wojciecha Kossaka w Bristolu, popatrzeć jak Fryderyk Jarosy na scenie Qui Pro Quo zapowiada występ Ordonki, porozmawiać z Witkacym… Mogę wymieniać przez cały dzień.

Jest pani rodowitą warszawianką. Za co kocha pani Warszawę?

Za piękno i brzydotę, za siłę, złośliwy humor i za straszne rany, które odniosła. Za bogatą historię i za wszystkich tych fantastycznych jej mieszkańców, którzy swoja pracą, swoimi niebanalnymi charakterami i niezwykłymi losami stworzyli jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny klimat tego miasta.

Maja Jaszewska – dziennikarka, pisarka. Autorka licznych artykułów i wywiadów publikowanych między innymi na łamach „Zwierciadła”, „Sensu”, „Tygodnika Powszechnego”, „Twojego Stylu”, „Mody na Zdrowie”, „Krainy Bugu”, Styl.pl, „Elle”. Autorka książek: „W co wierzę?” oraz „Nie i Tak. Rozmowa z Adamem Ferencym”. Współautorka książek „Psychologia mitów greckich” i „Archetypy, mity, symbole. Refleksje jungowskie o psyche”. Autorka dwóch tomików poetyckich „talitha kum” i „bardo”.

8 Shares:
Może zainteresować Cię także