Jednym z moich najstarszych zainteresowań są komiksy. To na nich nauczyłem się czytać, a kiedy tylko zacząłem je czytać, od razu chciałem tworzyć swoje historie obrazkowe. O pasji do ilustrowania, komiksach i potrzebie bycia twórczym rozmawiamy z Marcinem Pajdakiem, autorem książki dla dzieci „Opowieści z Sudeckiej Puszczy. Jesień”, wydanej przez Moc Media.

Czy planowałeś zostać pisarzem i ilustratorem własnych książek dla dzieci? Opowiesz o swojej drodze?

Marcin Pajdak: Zawsze miałem na siebie dużo pomysłów i skłamałbym, mówiąc, że nie myślałem o pisaniu. Nieraz marzyłem o tym, aby pisać albo malować. Chciałem nawet zdawać na ASP. Długo też próbowałem coś pisać i rysować, ale nigdy nie byłem zadowolony z efektów swojej pracy. Pewnego dnia wpadłem na pomysł, że może nie stać mnie na wielką powieść ani dzieło malarskie, ale może wystarczy mi umiejętności, aby napisać i zilustrować książkę dla dzieci. Taka książka wydawała mi się świetnym pomysłem na prezent dla mojej córki. W swojej pracy sporo czasu spędzam na lotniskach i w hotelach. Przez trzy lata wykorzystywałem ten czas do pisania i rysowania. Tak powstała moja opowieść – co pewien Borsuk robił jednej Jesieni w Górach Suchych.

Zdradź nam, jaki jest Twój ulubiony pisarz z dzieciństwa i czy jego echa przebrzmiewają ciągle w Tobie?

Moje dzieciństwo to lata 80. i 90., kiedy to ludzie zachłysnęli się telewizją i to za jej pośrednictwem zaczęto opowiadać dzieciom bajki. Moja ulubiona spośród tamtych bajek była jednak oparta na motywach książki. Tove Jansson i jej „Muminki” były i ciągle są dla mnie ważne. Choćby „Tatuś Muminka i morze” to opowieść może nawet bardziej dla dorosłych niż dla dzieci. Czytam ją do dziś, bo stanowi dla mnie piękny przykład mojego ukochanego gatunku, realizmu magicznego. Uwielbiam moment, w którym spanikowany las, uciekając przed morzem, podkrada się nocą pod latarnie.

Co najbardziej podoba ci się w wymyślaniu historii?

Zabawa. Wymyślanie historii to świetna zabawa.

Skąd przychodzą pomysły na pisanie i ilustracje?

Z wielkiej potrzeby tworzenia i z przypadku. Kiedyś, dawno temu nauczyłem się podstaw programowania, bo grając na komputerze, zapragnąłem tworzyć własne gry. Ta potrzeba jest moją największą motywacją. Kiedy jej nie ulegam, robię się marudny i nieznośny. Jednym z moich najstarszych zainteresowań są komiksy. To na nich nauczyłem się czytać, a kiedy tylko zacząłem je czytać, od razu chciałem tworzyć swoje historie obrazkowe. Zacząłem więc wymyślać różne i uczyć się rysowania.

Konkretne pomysły podsuwa życie. Czasem jest to coś, co gdzieś przeczytam, czasem usłyszę, a innym razem zobaczę. Takie zwyczajne zdarzenie, jak odnalezienie poroża na rodzinnym spacerze było początkiem wymyślenia całej historii do bajki o Borsuku. A uchylając rąbka tajemnicy mogę jeszcze opowiedzieć o tym jak pewnego dnia, spacerując po lesie z kuzynem przysiedliśmy, aby odpocząć i zrobiliśmy sobie kawę. Z drzewa zeszła ruda wiewiórka. Przycupnęła w korzeniach i obserwowała nas, dopóki tam siedzieliśmy. W ten sposób wpadłem na pomysł, aby prawie dokładnie tak samo pewna wiewiórka odwiedziła pijącego kawę Borsuka w kolejnej części jego przygód. Codziennie wokół każdego z nas dzieje się wystarczająco dużo, aby przy pomocy odrobiny wyobraźni zrobić z tego historie.

Wiemy, że „Opowieści z Sudeckiej Puszczy” będą miały cztery części. Dla każdej pory roku zaplanowałeś jeden tom. Wiesz już co będzie w „Zimie” czy „Wiośnie”?

Mniej więcej. Wiem, jak potoczą się sprawy wokół wątku suszy, który ma spinać wszystkie części. Im bliżej jestem każdej kolejnej części, tym więcej mam na nią pomysłów. Każdą z nich najpierw zapisuję w osobnym notatniku. Pisząc jedną na ostatnich stronach notatnika, robię już zapiski z pomysłami na kolejną. Zazwyczaj kończąc jedną część, mam już spisane pomysły na główne wątki i wydarzenia następnej.

Jakie są Twoje plany na przyszłość. Czym się zajmiesz, gdy już powstanie „Lato” do „Opowieści z Sudeckiej Puszczy”? Może inne książki? Coś dla dzieci? Coś dla dorosłych?

Kto wie. Mam sporo pomysłów, które chciałbym zrealizować. Dotyczą one zarówno bohaterów „Opowieści z Sudeckiej Puszczy”, jak i zupełnie niezwiązanych z nią tekstów. Zacząłem kiedyś pisać krótki dramat na scenę teatru, może go dokończę i nawet okaże się nienajgorszy. Chciałbym zrobić kiedyś komiks. Mam również inne hobby i ambicje.

Czy możesz polecić Czytelnikom swoje aktualne lektury? Kto obecnie jest Twoim ulubionym pisarzem?

Nie potrafię odpowiedzieć na takie pytanie. Autorów i lektur jest tak wiele. Vladimir Nabokov to prawdziwy malarz słowa. Halldor Laxness i Tove Jansson potrafią stworzyć niezwykłą atmosferę. Neil Gaiman opowiada tak, że nie da się odłożyć tego co napisał, a Stanisław Lem imponuje wyobraźnią. Muszę na tym poprzestać, bo długo mógłbym wymieniać autorów i lektury, które niezmiennie robią na mnie ogromne wrażenie.

Powiedz, z jakiego szczególnego powodu poleciłbyś „Opowieści z Sudeckiej Puszczy”, ale nie tylko dzieciom, lecz również ich rodzicom i nauczycielom.

Przyznam szczerze, że mam niemały problem z określeniem właściwego wieku odbiorcy mojej opowieści. Z jednej strony traktuje ona o zwierzętach, które chadzają w ubraniach i popijają żołędziową kawę. Jest więc dla małych dzieci. Ale ma dość skomplikowaną, trochę straszną fabułę. Jest więc dla starszych dzieci. Niesie pewne prawdy o życiu lasu. Ma także pewne walory edukacyjne. A słowiańsko-germański magiczny świat, niemal świat „fantasy” może zainteresować nawet najstarszych czytelników. Każdy może odnaleźć w niej coś dla siebie, a przynajmniej tak mi się wydaje.

Czy „Scenariusze zajęć…” Agnieszki Jarząbek, które powstały w oparciu o Twoją książę, odgrywają szczególną rolę dla lektury przygód Borsuka?

O tak. Podczas jednego ze spotkań w przedszkolu usłyszałem, że moja książka jest tam czytana nawet maluszkom. Jest podobno świetnym sposobem na ćwiczenie słuchania i uwagi. Jednak myślę, że jej fabuła jest dla najmniejszych dzieci w dużej części nieciekawa. Scenariusze postrzegam jako formę tłumaczenia tej opowieści na język bardziej zrozumiały albo taką wariacje na jej temat stworzoną dla przedszkolaków. Jak twórcze uzupełnienie całości, które czyni ją ciekawszą i bardziej praktyczną. Robi z bajki swoiste narzędzie, które może mieć pozytywny wpływ na coś tak ważnego jak rozwój dzieci od najmłodszego wieku.

Na zakończenie, czy zechcesz podzielić się, jak brzmi Twoje motto życiowe?

Słyszałem kilka świetnych cytatów. John Cleese powiedział, że: „nic nie powstrzyma cię tak skutecznie od bycia twórczym, jak strach przed porażką”. Bardzo lubię ten cytat, ale gdybym miał wskazać coś nawet ważniejszego, to byłaby to myśl, którą podzielił się z nami jeden z naszych dyrektorów w dziale innowacji. Powiedział, że: „w pracy nie interesują go ludzie, którzy mają pomysły, bo pomysły mają wszyscy i to w większości te same. Jemu potrzebni są ludzie, którzy potrafią je urzeczywistnić”. Podejrzewam, że nie jest autorem tej sentencji. Pewnie gdzieś ją posłyszał, tak czy inaczej, zrobiła ona na mnie duże wrażenie. Zawsze myślałem, że moja kreatywność jest czymś wyjątkowym. Czymś, co mnie wyróżnia. A on stwierdził, że to nieważne. Mimo iż w pewnym sensie poczułem się tym urażony, to w duchu od razu przyznałem mu rację. Od tego czasu zawsze staram się robić coś ze swoimi pomysłami. Realizować je. Kto wie, może to właśnie dlatego powstała moja pierwsza książka.

104 Shares:
Może zainteresować Cię także