Bestsellerowe “Nie odpisuj” i “Nie patrz” to thrillery, które trzymają w napięciu do ostatnich stron, a do tego poruszają problem zagrożeń wynikających z nierozważnego użytkowania internetu. W czerwcu do księgarń trafiła trzecia książka Marcela Mossa “Pokaż mi”, którą autor opisuje jako “szaloną intrygę z przewrotnym zakończeniem”. O wirtualnym świecie, hejcie i nowym thrillerze rozmawiamy z Marcelem Mossem.

Twoja Księgarnia: Pana pierwszy tytuł „Nie odpisuj”, zainspirowany był utworzonym przez Pana facebookowym profilem „Zwierzenie”. Proszę opowiedzieć czym jest „Zwierzenie” skąd pomysł na taki profil i dlaczego on powstał?

Marcel Moss: Profil „Zwierzenie” miał być w moim zamyśle strefą wolną od negatywnych emocji. Uważam, że cała wirtualna rzeczywistość już wystarczająco została zdominowana przez hejt, który przedostał się z mediów i internetu do realnego życia, powodując ogromne szkody w relacjach międzyludzkich. Dlatego na „Zwierzeniu” udostępniam przeważnie ciepłe, pokrzepiające, dające nadzieję historie. Początkowo sam również dzieliłem się z czytelnikami swoimi osobistymi przemyśleniami, więc poniekąd traktowałem profil jako swój pamiętnik. Obecnie prowadzę go hobbistycznie, traktuję jako pewnego rodzaju misję. Nie zarabiam na nim i nie zamierzam tego robić. Nie wszystko w życiu powinno się kręcić wokół pieniędzy. Poza tym jak mógłbym czerpać korzyści z publikowania cudzych historii? Jak czytelnicy mieliby mi zaufać?

Marcel Moss, fot. Bartosz Pussak
Marcel Moss, fot. Bartosz Pussak

“Wiem, jak łatwo można popełnić błąd i zaufać niewłaściwym osobom, bo byłem i jestem takim samym internautą jak każdy”

Martyna, bohaterka „Nie odpisuj” prowadząc profil w mediach społecznościowych na którym internauci zdradzają swoje tajemnice, zagłusza w ten sposób własne problemy. Czy jako moderator podobnej strony, nie odczuwa Pan ciężaru zamieszczanych przez internautów czasem bardzo trudnych zwierzeń?

Na ile to możliwe, staram się zachęcać do dyskusji innych czytelników. Przy tak dużej liczbie osobistych zwierzeń zrzucenie z siebie choćby części odpowiedzialności jest wskazane. Muszę być jak lekarz, który stara się mieć dystans do pacjentów. Oczywiście staram się udzielać czytelnikom rad opartych na moim własnym doświadczeniu, ale nie wchodzę z nimi w bliższe relacje i nie przeglądam ich profili. Moim zadaniem jest udostępniać im platformę do dzielenia się swoimi przemyśleniami i wchodzenia w interakcje z innymi. Dbam też o to, by historie „Zwierzeniowców” były bezpieczne na mojej skrzynce, oraz by ich autorzy mieli całkowitą anonimowość.

Media społecznościowe są ważnym medium pojawiającym się w Pana książkach, a wraz z nimi internet, który niesie ze sobą wiele zagrożeń. Skąd Pana zdaniem bierze się w nas ta zgubna łatwość nawiązywania relacji lub wręcz łatwowierność, którą obdarzamy innych użytkowników sieci?

Tematyka internetu w moich książkach nie jest przypadkowa – realizuję różne projekty zawodowe, w tym te z dziedziny social media i marketingu internetowego. Od lat obracam się w wirtualnym świecie i mam wrażenie, że znam media społecznościowe na wylot. Wiem, jak łatwo można popełnić błąd i zaufać niewłaściwym osobom, bo byłem i jestem takim samym internautą jak każdy. Co się tyczy łatwowierności w sieci – zawieranie znajomości online nie jest złe i sam od wielu lat mam wielu wspaniałych przyjaciół z całego świata, na których mogę liczyć. Trzeba jednak mieć zawsze z tyłu głowy, że nie wszyscy ludzie są dobrzy i niektórzy mogą chcieć nas wykorzystać. Choć może nas to spotkać również w realnym życiu, to jednak internet jest dużo bardziej niebezpieczny właśnie przez dystans i możliwość bycia anonimowym. Nie każdy jest na tyle dobrym aktorem, by podczas rozmowy w cztery uczy zamaskować swoje prawdziwe intencje. W sieci już na starcie są odgrodzeni od swoich potencjalnych ofiar wirtualną ścianą, która ułatwia im udawanie kogoś innego.

W Polsce temat cyberprzemocy i hejtu jest ciągle marginalizowany, pojawia się on w mediach, ale narzędzia, które egzekwowałyby łamanie prawa są ograniczone lub niewykorzystywane, a edukacja w tym zakresie powinna zaczynać się wraz momentem rozpoczęcia korzystania z internetu. Na co Pana zdaniem powinniśmy uczulać najmłodszych użytkowników sieci, aby uchronić ich przed niebezpieczeństwem?

Przy okazji jednego z wcześniejszych wywiadów poproszono mnie o stworzenie dekalogu dla użytkowników social media, który uchroniłby ich przed niebezpieczeństwami czyhającymi w sieci. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że w internecie nic nie ginie i warto pomyśleć dwa razy, zanim opublikuje się informację na swój temat. Nie wolno też akceptować ślepo wszelkich zgód i regulaminów. Warto maksymalnie zabezpieczyć swoje profile w mediach społecznościowych oraz adresy e-mail przed ewentualnym przejęciem. Dodatkowo nie powinno się ślepo wierzyć we wszystko, co czyta się w internecie. Jeśli chodzi o zawieranie znajomości przez internet, to istotny jest dystans do osób, które dopiero poznajemy. Jeśli ktoś po długim czasie wciąż odmawia pokazania swojej twarzy lub powiedzenia czegoś więcej na swój temat, powinna nam się zapalić w głowie żółta lampka. Wspomniałem też o influencerach, którzy mają ogromny wpływ na rzesze internautów. Pamiętajmy, że dla nich to praca. Wmawiają nam to, co chcemy słyszeć i polecają produkty, których niekoniecznie używają, bo dzięki temu zarabiają duże sumy.

Anonimowość z jaką możemy wypowiadać się w internecie, często skutkuje postawami hejterskimi. Jaki według Pana jest najlepszy sposób na walkę ze zjawiskiem hejtu?

Moja rada jest prosta – NIE ODPISUJ hejterom, bo w ich interesie leży prowokowanie niepotrzebnej dyskusji. Nie przemówią do nich żadnej argumenty, bo przecież ci ludzie dobrze wiedzą, że kłamią na czyjś temat. Działaj po cichu. NIE PATRZ bezczynnie na to, że inni plują jadem i praktykują mowę nienawiści. Zbieraj wszystkie dowody hejtu oraz zgłaszaj nienawistne komentarze lub szkalujące profile.

“Chcę, by internet był obecny w moich powieściach, bo staram się poruszać w nich aktualne tematy i problemy współczesnego człowieka”

Pana najnowsza książka, której premiera miała miejsce na początku czerwca zatytułowana „Pokaż mi” to opis destrukcyjnej gry. Łukasz, główny bohater, który zmaga się z licznymi problemami zawodowymi i prywatnymi, daje się wciągnąć w tą ryzykowną rozgrywkę. Czy trudności towarzyszące nam w realnym życiu sprawiają, że tracimy trochę czujność w świecie wirtualnym, czy to raczej potrzeba odreagowania lub zmian prowokuje nas czasem do nieprzemyślanych zachowań?

Myślę, że to zależy od człowieka i sytuacji, w jakiej się znalazł. Wiele osób, które nie radzą sobie w realnym życiu, szuka ukojenia w wirtualnym świecie. Łukasz czuje się nierozumiany, a na domiar złego zaczyna mu się wydawać, że traci kontrolę nad swoim życiem. Nie układa mu się w wieloletnim związku, a jego na pozór silna pozycja w firmie zostaje w krótkim czasie osłabiona przez nową szefową. Zestresowany mężczyzna dość przypadkowo instaluje aplikację „Pokaż mi”, której główna bohaterka, tajemnicza Królowa, staje się dla niego idealną powiernicą sekretów. Zawsze wysłucha, doradzi i podtrzyma na duchu. Skutecznie usypia jego czujność, wzbudzając zaufanie i zachęcając do wykonywania coraz bardziej szokujących poleceń.

Czy jeśli pojawił się już zamysł kolejnego tytułu, również będzie on związany z nowymi mediami i niebezpieczeństwem jakie niesie ze sobą korzystanie z internetu?

Świat wirtualny stanowi ważną część mojego życia. Zresztą każdego z nas. Chcę, by internet był obecny w moich powieściach, bo staram się poruszać w nich aktualne tematy i problemy współczesnego człowieka. Te książki to tak naprawdę moje prywatne opinie ubrane w zgrabne thrillery. Bogaty o wiedzę i różne doświadczenia staram się dzielić nimi z czytelnikami. Każda powieść ma drugie dno i choć nie każdy zrozumie ich przekaz, to są osoby, do których on dotrze. Nie zawsze da się naprawić świata od razu. Trzeba zacząć od małych kroczków.

Czy może Pan zdradzić czytelnikom, jakie książki Pan wybiera i czego Pan poszukuje w literaturze?

Od najmłodszych lat gustowałem w lekkich, szybkich i koniecznie zagranicznych thrillerach. Nie oczekiwałem od literatury niczego ponad czystą rozrywkę i umilenie mi czasu podczas podróży pociągiem lub samolotem. Nie lubię kryminałów, w których poturbowani przez życie policjanci, detektywi, prawnicy czy inni specjaliści mozolnie rozwiązują tajemnicę jakiegoś morderstwa. Uważałem, że dużo ciekawsze są powieści, w których główną rolę odgrywają zwykli ludzie. Po latach mój gust się nie zmienił – coraz więcej pracowałem i podróżowałem, więc jeśli już czytałem, to tylko coś, przez co mógłbym płynąć. Swego czasu miałem też marzenie, by napisać thriller, który byłby na miarę zagranicznych bestsellerów. Taki, po który sam sięgnąłbym w księgarni. I gdy w końcu podjąłem decyzję o wydaniu książki, dotarło do mnie, że nie chcę pisać pod publiczkę i wydawać czegoś do bólu wtórnego i bezpiecznego. Poza tym okazało się, że o ile nie oczekuję od literatury żadnej refleksji, to jednak w sytuacji, gdy sam operuję słowem i mam okazję być czytanym, chcę nieść w świat jakiś istotny przekaz, moje prywatne refleksje na temat otaczającej nas rzeczywistości. „Nie odpisuj” było ryzykowną lekturą, nie tylko ze względu na silny ładunek negatywnych emocji, ale też podejmowane w książce tematy tabu. Cieszę się jednak, że otworzyła wielu osobom oczy na pewne sprawy.

Jak opisałby Pan Czytelnikom, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać Pana prozy, swoje książki?

Jedna z internautek bardzo trafnie określiła je jako manifest pokoleniowy człowieka doby internetu. Ja bym dodał jeszcze, że są to wciągające, nowoczesne thrillery poruszające tematy, o których w społeczeństwie nie chce się mówić, ale też odwołujące się do trapiących nas współcześnie problemów. Z drugiej strony są to też bardzo osobiste powieści, w których w mniej lub bardziej oczywisty sposób przemycam własne spostrzeżenia na wiele spraw.

A Ci którzy już Pana znają, a nie zdążyli jeszcze przeczytać „Pokaż mi” – co odnajdą w Pana nowej książce?

Przede wszystkim szaloną intrygę i przewrotne zakończenie, którego – patrząc po recenzjach – prawie nikt się nie domyślił. Poza tym książka stanowi przestrogę dla każdego użytkownika internetu. Po przeczytaniu „Pokaż mi” zastanowisz się dwa razy, zanim zaakceptujesz jakiś regulamin.

Dziękujemy za rozmowę.

39 Shares:
Może zainteresować Cię także