Robert Małecki, politolog, filozof i dziennikarz, laureat najważniejszych kryminalnych trofeów literackich, w rozmowie z Twoją Księgarnią. Właśnie ukazał się jego pierwszy thriller psychologiczny – Żałobnica.
Właśnie ukazała się Twoja najnowsza powieść. Zdradzisz, kim jest tytułowa Żałobnica?
Za dużo zdradzić nie mogę, wiec powiem tylko tyle, że tytułowa żałobnica jest piękną kobietą po trzydziestce, która w wypadku straciła męża i pasierbicę. I jeszcze jedno: jest kobietą pełną tajemnic.
W „Żałobnicy” padają takie słowa:
I nie jestem tylko wdową.
Jestem kobietą, która straciła pasierbicę. Czy jest na to jakieś odpowiednie słowo? Wątpię.
Dlatego wolę o sobie mówić, że jestem żałobnicą.
– wydawać się może, że cała historia owita jest wokół głównej bohaterki Anny, że tytułowa Żałobnica stała się punktem wyjścia i wokół niej zaplotłeś całą historię. Czy może jednak było inaczej?
Było dokładnie tak, jak mówisz, chociaż moje inspiracje łączą się z prawdziwą sprawą Witaija Kałojewa, architekta z Baszkirii, który pracował w Hiszpanii. Latem 2002 roku, w zderzeniu dwóch samolotów nad jeziorem Bodeńskim, stracił żonę, syna i córkę. Kałojew, zamiast przeżywać żałobę skupił się na znalezieniu winnego tej tragedii i sam wymierzył sprawiedliwość kontrolerowi lotów. Zabijał go równo sześć minut, czyli tyle czasu, ile z pułapu jedenasty tysięcy metrów spadały ciała jego bliskich.
Skąd w takim razie inspiracja do stworzenia postaci Anny? – kobiety pełnej sprzeczności, która życiorysem mogłaby się podzielić co najmniej z kilkoma osobami.
„Żałobnica” niewiele ma wspólnego z dramatyczną historią Kałojewa, bo mocno „odbiłem” się od prawdziwych zdarzeń. Pierwsze, o czym pomyślałem, to zmiana płci. Byłem przekonany, że będę chciał opowiedzieć historię kobiety, która nie tyle jest wdową, co żałobnicą właśnie. I pomyślałem sobie jeszcze o jednej sprawie. Co by było, gdyby ta śmierć bliskich była dopiero prawdziwym początkiem dramatu mojej bohaterki. I w ten właśnie sposób narodziła się Anna Kowalska.
Co by było, gdyby ta śmierć bliskich była dopiero prawdziwym początkiem dramatu mojej bohaterki…
Zmierzyłeś się z nowym gatunkiem, jakim jest thriller psychologiczny. Jak długo kiełkowała w Tobie myśl, żeby podjąć nowe wyzwanie?
Kiełkowała od dawna, bo chcę stawiać sobie nowe literackie wyzwania i weryfikować umiejętności. Plany dotyczące napisania thrillera psychologicznego pojawiły się pod koniec 2018 roku. I długo nabierały kształtów. Ale co ciekawe, mój pierwszy thriller psychologiczny miał przedstawiać zupełnie inną historię. Jednak we wrześniu 2019 roku usłyszałem o dramacie Kałojewa. Dlatego pierwotny pomysł odłożyłem na półkę. I teraz, po napisaniu „Żałobnicy” i oddaniu jej w ręce czytelników, zamierzam powrócić do wcześniej wymyślonej fabuły.
Plany dotyczące napisania thrillera psychologicznego pojawiły się pod koniec 2018 roku. I długo nabierały kształtów. Ale co ciekawe, mój pierwszy thriller psychologiczny miał przedstawiać zupełnie inną historię.
Czy zdradzisz nam swoje czytelnicze plany na końcówkę wakacji?
Czasu na czytanie coraz mniej, ale chciałbym sięgnąć po zagraniczną literaturę piękną: „Bliznę” Audur Avy Olafsdottir, „Oczy z Rigela” Roya Jacobsena, a także „Zbieranie kości” Jesmyn Ward.
Żałobnica to hipnotyzujący thriller o samotności, sile rażenia kłamstw i toksycznej przyjaźni, która karmi żądzę zemsty. Żałobnica, piękna kobieta po trzydziestce, dziedziczy po śmierci męża świetnie prosperujące przedsiębiorstwo i spory majątek. Niestety skrywane głęboko tajemnice po latach wypływają na wierzch i Anna orientuje się, że ktoś zaczyna manipulować jej życiem. Kobietę zalewa fala strachu, ale zanim wpadnie w nieprzeniknioną toń, będzie musiała stawić czoła mrocznej przeszłości. I zrobi to. Tym bardziej, że ukrywa jeszcze jeden sekret… (informacja o książce od wydawcy).