Suzanne Collins, znana amerykańska pisarka powraca z kontynuacją cieszącej się popularnością wśród czytelników serii “Igrzyska śmierci”. 17 czerwca do księgarń trafi czwarty tom sagi, będący prequelem wydarzeń znanych z poprzednich części.

W futurystycznym państwie Panem corocznie organizowane są okrutne Głodowe Igrzyska. To walka o przetrwanie do której typowani są dziewczęta i chłopcy między 12, a 18 rokiem życia. Uczestnicy zawodów wybierani są z każdego z Dwunastu Dystryktów (w przeszłości dystryktów było trzynaście) otaczających Kapitol, symboliczną stolicę państwa.

Katniss Everdeen trafia na na arenę Głodowych Igrzysk, jako ochotniczka, chcąc uratować od uczestnictwa w zawodach młodszą siostrę, Primrose. Katniss jest świetną łuczniczką i doskonale radzi sobie w trudnych, leśnych warunkach. Czy jednak uda jej się przetrwać kolejne, okrutne konkurencje Głodowych Igrzysk? Wiedzą to czytelnicy sagi Suzanne Collins.

“Igrzyska śmierci” zostały wydane w 2008 roku (polska premiera odbyła się w 2009 roku) i od razu podbiły serca czytelników. Cztery lata później ekranizacja powieści trafiła do kin – w rolę Katniss wcieliła się Jennifer Lawrence – a film okazał się kasowym sukcesem.

Czego dowiemy się z “Ballady ptaków i węży”? Suzanne Collins przeniesie czytelników w przeszłość o sześćdziesiąt cztery lata, do Dziesiątych Głodowych Igrzysk. Czy wydarzenia, które wtedy miały miejsce przyniosą odpowiedzi na pytania, które które nurtowały czytelników podczas podróży przez trzy wcześniejsze tytuły serii “Igrzyska śmierci”?

Fragment “Ballady ptaków i węży“:

“Na olbrzymich schodach prowadzących do Akademii czasami zbierali się wszyscy uczniowie, więc bez trudu pomieścili się tam teraz rozmaici oficjele, profesorowie i wychowankowie, zmierzający na ceremonię dożynek. Coriolanus powoli wspinał się na stopnie, starając się iść z niewymuszoną godnością na wypadek, gdyby ktoś go zauważył. Ludzie go znali — czy też znali jego rodziców i dziadków — a od Snowów oczekiwano określonych standardów zachowania. Liczył na to, że tego roku, począwszy od dzisiejszego dnia, sam stanie się rozpoznawalny. Pełnienie funkcji mentora podczas Głodowych Igrzysk było jego ostatnim zadaniem przed ukończeniem Akademii. Gdyby zrobił odpowiednie wrażenie jako mentor, to biorąc pod uwagę jego nieprzeciętne wyniki w nauce, powinien otrzymać nagrodę pieniężną wystarczającą do opłacenia czesnego na Uniwersytecie.  W igrzyskach uczestniczyło dwadzieścioro czworo trybutów, jeden chłopiec i jedna dziewczyna z każdego z dwunastu podbitych dystryktów. Po losowaniu mieli trafić na arenę, by walczyć ze sobą na śmierć i życie. Zasady turnieju zapisano w Traktacie o Zdradzie, który zakończył Mroczne Dni rebelii dystryktów. Igrzyska stanowiły tylko jedną z wielu kar ponoszonych przez rebeliantów. W przeszłości wyposażonych w śmiercionośną broń trybutów wrzucano na kapitolińską arenę, obecnie zrujnowany amfiteatr, na którym przed wojną odbywały się rozmaite wydarzenia sportowe i rozrywkowe. Kapitol zachęcał do oglądania igrzysk, ale sporo ludzi tego unikało. Uatrakcyjnienie widowiska stanowiło nie lada wyzwanie i właśnie dlatego w tym roku trybuci po raz pierwszy dostali własnych mentorów, wybranych spośród dwudziestu czterech najlepszych i najbystrzejszych uczniów ostatniego roku . Nie było do końca jasne, na czym będzie polegała ich praca. Mówiło się o przygotowaniu każdego z trybutów do indywidualnego wywiadu i nauce prezentowania się przed kamerą. Wszyscy się zgadzali, że jeśli Głodowe Igrzyska mają przetrwać, muszą nabrać większego znaczenia. Połączenie w pary młodzieży z Kapitolu i trybutów z dystryktów zaintrygowało ludzi.

       Coriolanus minął przyozdobione czarnymi sztandarami wejście i po krótkiej wędrówce łukowo sklepionym korytarzem wkroczył do Sali Heavensbee’ego, gdzie mieli oglądać transmisję ceremonii dożynek. Nie spóźnił się ani trochę, ale w sali znajdowało się już sporo nauczycieli, uczniów, a także kilku urzędników, których obecność nie była wymagana na ceremonii otwarcia. Wśród tłumu krążyli awoksi, nosząc tace z poską, mieszanką rozwodnionego wina z miodem i ziołami. To była alkoholowa wersja gorzkiego napoju, który podtrzymywał przy życiu mieszkańców Kapitolu w trakcie wojny i podobno chronił przed chorobami. Coriolanus wziął do ręki kielich i przepłukał usta poską w nadziei, że pozbędzie się ostatnich śladów kapuścianego oddechu. Pozwolił sobie jednak tylko na jeden łyk. Poska była mocniejsza, niż mogłoby się wydawać, i w poprzednich latach nieraz widział, jak przedstawiciele klasy wyższej robią z siebie idiotów po nadużyciu trunku.

Świat nadal uważał Coriolanusa za bogacza, lecz on dysponował jedynie wdziękiem, którym hojnie obdarowywał tłum. Twarze się rozpromieniały, gdy witał się przyjaźnie z uczniami i nauczycielami, wypytując jednych o członków rodziny, a innych obdarzając komplementami.                

 — Pański wykład o odwecie na dystrykcie nie daje mi spokoju.

 — Boska grzywka!

 — Jak tam operacja kręgosłupa twojej matki? Powiedz jej, że jest moją bohaterką.

        Dziekan Casca Highbottom, człowiek uważany za twórcę Głodowych Igrzysk, osobiście doglądał programu mentorskiego. Przedstawił się uczniom z werwą lunatyka o nieprzytomnych oczach, jak zwykle naćpany morfaliną. Niegdyś barczysty wyglądał teraz na skurczonego i obleczonego obwisłą skórą. Niedawno przystrzyżone przy skórze włosy i nienaganny garnitur tylko podkreślały jego fizyczne wyniszczenie. Dzięki sławie twórcy igrzysk jeszcze nie stracił stanowiska, ale krążyły plotki, że Rada Akademii ma go dosyć.

 — Witam — wybełkotał, machając nad głową pogniecioną kartką papieru. — Teraz będę czytał.

 Uczniowie ucichli, usiłując cokolwiek dosłyszeć wśród panującego na sali zgiełku.

 — Odczytam wam nazwisko trybuta, a potem nazwisko tego, kto go dostanie. Jasne? No dobra. Dystrykt Pierwszy, chłopak trafia do… — Dziekan Highbottom zmrużył oczy, próbując się skupić. — Okulary — wymamrotał. — Zapomniałem.

 Wszyscy wpatrywali się w okulary, które miał na nosie i czekali, aż je wymaca.

 — O, jest. Livia Cardew.

 Na spiczastej twarzyczce Livii pojawił się szeroki uśmiech. W zwycięskim geście wyrzuciła w górę rękę, krzycząc: „Tak!” swoim ostrym, nieprzyjemnym głosem. Zawsze lubiła się przechwalać, i teraz też tak robiła, zupełnie jakby ten niezły przydział zawdzięczała wyłącznie sobie, a nie matce, dyrektorce największego banku w Kapitolu.

  Rozpacz Coriolanusa narastała, gdy dziekan Highbottom brnął przez listę, przydzielając mentorów chłopcom i dziewczętom z dystryktów. Po dziesięciu latach Igrzysk wyłonił się pewien wzorzec. Lepiej odżywione i bardziej przyjazne Kapitolowi dystrykty Pierwszy i Drugi zapewniały najwięcej zwycięzców. Zajmujący się rolnictwem i rybołóstwem trybuci z Czwórki i Jedenastki też liczyli się w grze. Coriolanus miał nadzieję na kogoś z Jedynki albo Dwójki, jednak nic z tego nie wyszło, co było tym bardziej upokarzające, że Sejanus Plinth dostał trybuta z Drugiego Dystryktu. Nazwisko Coriolanusa nie padło również przy Czwórce, a jego ostatnia szansa na zwycięzcę, chłopaka z Jedenastego Dystryktu, zgarnęła Clemensia Dovecote, córka sekretarza do spraw energii. W przeciwieństwie do Livii, Clemensia z godnością przyjęła dobrą nowinę. Przerzuciła pasmo czarnych włosów przez ramię i zapisała w notesie informację o swoim trybucie.

 Coś było nie tak, skoro dotąd nie wymieniono nazwiska Snowa, również jednego z najlepszych uczniów Akademii. Coriolanus już zaczynał podejrzewać, że o nim zapomnieli — a może zamierzali przydzielić mu jakieś specjalne stanowisko? — kiedy ku swojemu przerażeniu usłyszał, że dziekan Highbottom mamrocze:

 — A ostatnia z ostatnich, dziewczyna z Dwunastego Dystryktu, trafia do Coriolanusa Snowa”.

W serii “Igrzyska śmierci” ukazały się:

materiały: Media Rodzina

11 Shares:
Może zainteresować Cię także