Fascynująca postać. Jedna z najważniejszych polityczek ubiegłego stulecia. Była najdłużej urzędującym brytyjskim premierem w XX wieku i pierwszą kobietą, która w Wielkiej Brytanii została wybrana na szefa rządzącego ugrupowania. Ze względu na swoją stanowczość i konsekwencję zyskała przydomek „Żelaznej Damy”. Była przyjaciółką Lecha Wałęsy i „Solidarności”, których wspierała w walce o zmiany ustrojowe w Polsce. Poznaj prawdziwą biografię Margaret Thatcher autorstwa Charlesa Moore’a – jedynego brytyjskiego dziennikarza, który uzyskał dostęp do prywatnego archiwum „Żelaznej Damy”. 6-tomowa biografia Margaret Thatcher to świetny pomysł na prezent dla miłośników Wielkiej Brytanii, historii i polityki.

Charles Moore, “Margaret Thatcher”, przeł. Janusz Stawiński. Nieoczywiste 2023 – skorzystaj z rabatu 5% w ksiegarnia.pwn.pl (użyj kodu rabatowego THATCHER)

Fragment części drugiej

Rozbieżności
W czasie, gdy Bush walczył i wygrywał wybory prezydenckie, a następnie czekał, zgodnie z amerykańską konstytucją, do 20 stycznia na objęcie urzędu, pani Thatcher była czynna na scenie Wschód-Zachód. 2 listopada 1988 poleciała do Polski.
Ta wizyta była dwukrotnie odkładana, a jej program był przedmiotem sporu. Zaprosił ją komunistyczny polski rząd, kierowany przez generała Wojciecha Jaruzelskiego. Jaruzelski rządził krajem od grudnia 1981, kiedy to rząd polski, wspierany przez Związek Sowiecki, wprowadził stan wojenny, wywołując powszechne protesty na Zachodzie (zob. t 2, rozdz. 20). Za przykładem
Gorbaczowa, który dokonał otwarcia na Zachód, Jaruzelski spróbował wykorzystać popularność pani Thatcher w jego kraju do poprawy swoich notowań. Jego rząd obawiał się jednak, że może ona wzmocnić siły opozycyjne, przede wszystkim związek zawodowy Solidarność, kierowany przez Lecha Wałęsę, zdelegalizowany od wprowadzenia stanu wojennego. Rząd zabronił jej odwiedzenia Gdańska, kolebki Solidarności i miejsca, gdzie u wejścia do stoczni imienia Lenina stanął budzący emocje pomnik ku czci czterdziestu dwóch robotników zabitych tam przez siły bezpieczeństwa podczas protestów w 1970 roku.
Pani Thatcher chętnie przyjęła zaproszenie Jaruzelskiego. Miała romantyczną słabość do Polski, po części na wspomnienie bohaterskich polskich pilotów, służących na wygnaniu w brytyjskich siłach w czasie II Wojny Światowej, a po części z powodu współczucia dla ludzi żyjących pod komunistycznym jarzmem. Widziała tę wizytę jako ważne rozszerzenie polityki zacieśniania kontaktów z Europą Wschodnią, którą rozpoczęła jej wizyta na Węgrzech w 1984 roku (zob. t. 3, ss. 286-287). Lecz powinna to być wizyta autentyczna, bez ograniczeń i manipulacji. W lipcu pani Thatcher napisała do
Jaruzelskiego, wnioskując (wbrew radom Foreign Office) odwiedziny Gdańska i zauważając, że podczas jej wizyty w Związku Sowieckim w poprzednim roku „Mr Gorbaczow w szczególności powiedział, że mogę jechać gdziekolwiek, gdzie zechcę”. Właściwie ku jej zdumieniu Jaruzelski się zgodził.
Jednak tuż przed wylotem pani Thatcher polski rząd zastawił pułapkę. Oświadczył, że stocznia Lenina będzie zamknięta. Ta idea była częścią reform wprowadzanych przez nowego premiera Mieczysława Rakowskiego, którego celem było wprowadzenie pewnego stopnia gospodarki rynkowej bez wolności politycznej. Stocznia przynosi straty, stwierdził rząd, więc musi być zamknięta. To była próba, jak powiedział jej brytyjski ambasador w Polsce, „odcięcia Solidarności od miejsca jej narodzin”. Czy więc ona, która w swoim kraju tak zaciekle walczyła ze związkiem górników o zamykanie kopalń, poprze Solidarność, czy przyjmie ekonomiczne racje komunistycznego rządu? Ambasador rekomendował jej, żeby włączyła fragment o potrzebie reformy politycznej do
swojej mowy na wydanej przez Jaruzelskiego na jej cześć kolacji. Naskrobała na telegramie następujące słowa:

W moim kraju mamy jasno określone drogi wyrażania wolności politycznej przez różne partie w parlamencie. Rząd musi mieć w parlamencie większość na poparcie swojej polityki i decyzji gospodarczych. To tam, gdzie nie ma żadnej wolności politycznej, zadanie pol. op. [politycznej opozycji] przypada związkom zawodowym. Ponadto dlatego, że nie ma żadnego forum
otwartej debaty, ich jedyną metodą politycznej ekspresji są strajki. Więc kondycja ekonomiczna jakiegokolwiek przedsiębiorstwa w rzeczywistości nie jest ekonomiczna, lecz polityczna. I wszyscy to wiedzą.


Te słowa stały się podstawą dla publicznych i prywatnych wypowiedzi, które wygłaszała w Polsce w tych kwestiach. Kiedy 3 listopada spotkała się z Jaruzelskim, jego wielosłowność przebiła nawet jej elokwencję. Mówił bez przerwy przez godzinę i trzy kwadranse. Chwalił jej reformy, starając się przekonać ją, że jego rząd rozumie „szerszy prąd” reformy ogarniający Europę Wschodnią. Zdaje sobie sprawę, powiedział, że „niepowodzenie we wdrażaniu zasad demokracji skończyło się katastrofą”, lecz zmiana musiała być dostosowana do „szczególnych warunków” Polski.
Pani Thatcher powiedziała Jaruzelskiemu, że wcześniej tego dnia odwiedziła kościół ks. Jerzego Popiełuszki, kapłana, który w 1984 roku został porwany, był torturowany i zamordowany przez polską służbę bezpieczeństwa. Tam „poczuła potęgę ruchu Solidarności. Jako polityczce, jej instynkt powiedział jej, że tej mocy nie można zlekceważyć”. Jaruzelski miał nadzieję, że pani Thatcher
włączy się do jego starań o to, żeby Solidarność wzięła udział w rozmowach „Okrągłego Stołu” z rządem. Ona zasygnalizowała pewną chęć pomocy, popierając dialog, ponieważ „puste krzesło nie rozmawia”. Wychwalała polski naród i oznajmiła, że wielu w nim jest „bardzo dobrymi konserwatystami”. Charles Powell zapisał, że w tym momencie „Generał Jaruzelski pozwolił sobie na lodowaty uśmiech”. Powiedziała potem Powellowi, że ma dla Jaruzelskiego pewien szacunek, choć niepokoiły ją ciemne okulary, które nosił z powodu choroby oczu. Poczuła, że jest on „patriotą, starającym się zrobić właściwą rzecz”. Jaruzelski był blisko z Gorbaczowem, więc ona widziała jego otwarcie się przed nią jako ściśle związaną z podejściem sowieckiego przywódcy.


Następnego ranka wcześnie pani Thatcher poleciała do Gdańska. Na, jak to określiła „posępnym półwyspie” nad Zatoką Gdańską dołączyła do Jaruzelskiego w ceremonii składania wieńca na Westerplatte, miejscu pierwszego starcia polskiego wojska z najeźdźcami niemieckimi we wrześniu 1939 roku. Następnie wsiadła na reprezentacyjną łódź motorową marynarki wojennej i popłynęła do samego miasta. Na pokładzie przebrała się z czarnego stroju żałobnego w zielony kostium, który wybrała, ponieważ polski sprzedawca w butiku Aquascutum powiedział jej, że w Polsce zielony jest kolorem nadziei. Całości dopełniał dosyć teatralny czarny kapelusz bez ronda. Była zdumiona
i zachwycona sceną, która ją oczekiwała, gdy łódź zacumowała w stoczni: „Każdy jej cal wydawał się wypełniony machającymi i wiwatującymi robotnikami stoczniowymi”

Charles Moore urodził się w 1956 roku, studiował historię w Eton oraz Trinity College, Cambridge. Dołączył do zespołu „The Daily Telegraph” w 1979 roku – w tym samym, w którym Margaret Thatcher doszła do władzy – i jako dziennikarz, komentator kolumny politycznej, opisał kilka lat pierwszego i drugiego rządu Margaret Thatcher. W latach 1984–1990 był redaktorem naczelnym gazety „The Spectator”; od 1992 do 1995 roku redaktorem naczelnym „The Sunday Telegraph”; i od 1995 do 2003 roku redaktorem naczelnym „The Daily Telegraph”, dla którego wciąż regularnie pisze felietony. Mieszka w Sussex.


Pani Thatcher następnie została odwieziona do hotelu. To zakończyło oficjalną część programu, więc nagle zniknęli z jej otoczenia polscy agenci bezpieczeństwa. Z tego samego powodu przerwana została nagle relacja polskiej telewizji i mediów. Tymczasem pani Thatcher usiadła z Powellem w swoim pokoju hotelowym i zastanawiali się, co się dalej wydarzy. Gdzieś po dziesięciu minutach, wspominał Powell, rozległo się „nieśmiałe pukanie” do drzwi i „wsunęła się za drzwi głowa Lecha Wałęsy, po czym się wycofała”. Powell zerwał się. „Następnie drzwi znów się otworzyły i nieco zdenerwowany Wałęsa został wepchnięty do pokoju przez swoich zwolenników”.
Wałęsa zaprowadził ją pieszo na plebanię swojego spowiednika, gdzie rozmawiali w cztery oczy, przed lunchem z udziałem większej grupy przywódców Solidarności. Pani Thatcher przekazała, że mówiła Jaruzelskiemu o sile Solidarności. Wałęsa powiedział jej, że „ustrój komunistyczny jest skończony. Jedynym problemem jest, jak się z niego wydostać”. Celem związku nie jest
„walka z obecnym rządem czy zastąpienie go”, lecz uzyskanie równości wobec prawa. Jest otwarty na ideę rozmów Okrągłego Stołu, lecz nie jeśli miałyby być dane jako „jakaś łaska” i nie pod groźbami, jak to nagłe oświadczenie o zamknięciu stoczni. Solidarność powinna uczestniczyć w rozmowach „jako pełnoprawna”. Uzgodnionym celem negocjacji powinien być „pluralizm” – innymi słowy, uporządkowany koniec komunistycznego monopolu władzy. Pani Thatcher zachęcała, aby Solidarność jasno wyraziła chęć rozmowy i przygotowała szczegółową agendę, która pozwoli jej kontrolować dyskusję. Zapytała, jak Solidarność może najlepiej przekazać swoje postulaty rządowi. „Pan Wałęsa pokazał na sufit i powiedział, że wszystkie ich spotkania są podsłuchiwane, więc nie ma problemu”.
Z plebanii krótki spacer zaprowadził panią Thatcher do kościoła Św. Brygidy, duchowego serca Solidarności. To była niezaplanowana wizyta, o której pani Thatcher wcześniej nie myślała, więc zaskoczyła ją. Kościół był wypełniony wiernymi, wznosił się śpiew. Na amatorskim filmie słabej jakości z tego wydarzenia widać ludzi wznoszących ręce z palcami ułożonymi w literę V, znak zwycięstwa. Pani Thatcher siedziała i nie dołączyła do tego gestu, ale jak stwierdził Charles Powell, „Jej oczy zwilgotniały”, zwłaszcza przy odśpiewaniu hymnu Solidarności („Żeby Polska była Polską”). Wygłosiła, jak to sama określiła, „krótkie, pełne emocji przemówienie”34. Później przy bramie stoczniowej pani Thatcher złożyła wieniec pod pomnikiem upamiętniającym zabitych robotników. Ogromne, wiwatujące tłumy, trzymane na odległość przez służby, oblegały okolicę, ludzie wspinali się na bramy i budynki, żeby machać i wznosić po angielsku okrzyk „Thank you. Thank you”.

Życie Margaret Thatcher niezmiennie konfunduje filozofów. Na początku pierwszego tomu tej biografii zauważyłem, że zastanowiłaby nawet Sokratesa. Jego dictum, że „bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto” na pewno jej nie dotyczy. Zadziwiłaby także Francisa Bacona, który rzekł: „Droga na szczyt wiedzie krętymi schodami”. Jej wspinaczka zaczęła się niżej – i dlatego mierzyła wyżej – niż rozpoczynali jej poprzednicy, lecz szła w górę drogą tak prostą, jak to było możliwe. I chociaż bywała z pewnością bardziej przebiegła w trudnych sytuacjach, niż chciałaby przyznać, rzadko zbaczała ze swej ścieżki. Mężczyzna wspinający się krętymi schodami nie myśli, co jest za zakrętem. Kobieta przebijająca się na szczyt, żeby tam się utrzymać, ma cel zawsze przed oczami. Ją pchały ku górze olbrzymia ambicja i żarliwa wiara w możliwości wolnego kraju. Na szczycie wywalczyła dość czasu, żeby podjąć dzieło uwolnienia potencjału swojego państwa i zrealizować większość swojej wizji.

Ta książka pokazuje ją na szczycie, być może bardziej dominującą niż jakikolwiek jej poprzednik w czasach pokoju i bardziej znaną na scenie światowej niż jakikolwiek brytyjski premier, z wyjątkiem Winstona Churchilla.

(fragment Wstępu)


Pani Thatcher spotkała się ponownie z Jaruzelskim w Warszawie później tego dnia (4 listopada). Podziękowała mu za pozwolenie na odwiedzenie Gdańska. Ta wizyta była „poruszająca”: „Ona dowiedziała się tak wiele i zrozumiała tak wiele”. Powiedziała mu, że największą pretensją Solidarności jest to, że jest nielegalna, oraz jak zdenerwował jej liderów „moment i sposób” ogłoszenia zamknięcia stoczni Lenina. Jeśli dostaną zapewnienia o dobrej woli, to ona sądzi, że prawdopodobnie powiedzą „tak” dla rozmów. Zupełnie nie zauważyła, żeby Wałęsa
był „zaciekły”: była pod wrażeniem „gotowości do pokojowej dyskusji”, z którą się spotkała.
Jaruzelski był oschły i wydawał się nieprzejednany. Uskarżał się, że Solidarność chce być „jedynym władcą” Polski: musi wykazać się odpowiedzialnością, zanim może być zalegalizowana. Lecz osobiście był pojednawczy. Powiedział pani Thatcher, jak bardzo ją szanuje i jak dostrzegł, że jej deklaracja, z mowy w Brugii o europejskim znaczeniu Warszawy, Pragi i Budapesztu, wskazuje drogę, na jakiej Brytania i Polska mogłyby „odegrać rolę pomostu nad przepaścią między dwoma częściami Europy”. Chociaż pani Thatcher podobała się myśl o współpracy z wolną Polską, pozostawała skrajnie podejrzliwa wobec współpracy z jakimkolwiek komunistycznym krajem, nawet takim, który próbuje reform. Jak to ujęła w swojej mowie na kolacji wydanej dla niej przez Jaruzelskiego poprzedniego wieczora, „Prezydent Gorbaczow mówi o budowie wspólnego europejskiego domu … Lecz jak dotąd jedynym murem jest ten wzniesiony w Berlinie, który dzieli i izoluje. Jak to się często dzieje, kiedy ktoś chce budować nowy dom, trzeba zacząć od zburzenia kilku ścian”. Zachęciła Jaruzelskiego, cytując Juliusza Cezara Szekspira. żeby uznał, iż „Jest prąd we wszystkich ludzkich sprawach bystry”, i chwycił go w porę w drodze do fortuny. Nie była przekonana, że on to robi.
W zgodzie z protokołem, premier żegna premier, więc na lotnisko odprowadził panią Thatcher premier Rakowski. Gdy jednak miała już wsiadać do samolotu, nagle rozbłysły w ciemności światła reflektorów i rozległ się „na płycie lotniska pisk hamulców”38. Wyłonił się generał Jaruzelski. Wręczył
jej wielki bukiet kwiatów i odjechał. Pani Thatcher uznała ten gest za uroczy i „bardzo polski”: „Nawet marksizm nie był w stanie zdławić szarmanckiej natury Polaków”.


Podczas polskiej wizyty pani Thatcher był moment, kiedy Lech Wałęsa, oglądając wywiad z nią w polskiej telewizji, oświadczył: „Przegraliśmy”. Ona nie wspomniała o Solidarności. On pomyślał, że to pominięcie otwiera rządowi drogę do marginalizowania związku bez przeszkód. W istocie, chociaż to była okazja, której pani Thatcher nie wykorzystała, Wałęsa był w błędzie. Polskie media zupełnie nieoczekiwanie przytoczyły całość jej mowy z warszawskiej kolacji, w której Solidarność była na pierwszym planie. I choć tamto przyćmiło jej sensacyjną wizytę w stoczni i jej spotkanie z Solidarnością w Gdańsku, słowo poszło w świat.
W późniejszych latach Wałęsa stwierdził, „Bez tego spotkania [z panią Thatcher w Gdańsku] nie byłoby żadnego zwycięstwa”. Nie ma wątpliwości, że wizyta pani Thatcher wypadła w decydującej chwili i miała zauważalny skutek. Według Timothy’ego Gartona Asha, twierdzenia, że Polska była i tak „skazana” w tamtym czasie na liberalizację, cierpią na „iluzję retrospektywnego determinizmu”. Było całkowicie możliwe, że Solidarność będzie nadal marginalizowana. Istniało także niebezpieczeństwo, że choć pełny komunizm nie przetrwa, to sytuacja będzie „przypominała obecne Chiny” i nieograniczona władza partii pozostanie nietknięta”. Z jej wybitnymi teatralnymi zdolnościami i dzięki wywalczonej przez nią wizycie w Gdańsku, pani Thatcher udramatyzowała sytuację w Polsce, chwyciła w porę prąd, jak to zalecała Jaruzelskiemu. Jak to zwykle bywało, kiedy angażowała się w coś, w co na scenie światowej szczerze wierzyła, wyglądała bardziej olśniewająco i wytwornie niż w swoim normalnym domowym otoczeniu, przyciągając wielką uwagę. Pokazała swoje mniej reklamowane dyplomatyczne talenty, kiedy wyrażała poparcie dla Solidarności bez przypuszczania stronniczych ataków, które pozwoliłyby polskiemu rządowi odciąć się od niej. „Nauczyłam się chodzić po linie”, powiedziała po powrocie Woddrowowi Wyattowi.
W następnych tygodniach Solidarność wzięła udział w rozmowach Okrągłego Stołu. W styczniu 1989 roku Jaruzelski złamał opór Komitetu Centralnego partii komunistycznej i doprowadził do legalizacji Solidarności. Ogłoszone został półwolne wybory parlamentarne i 4 czerwca 1989 roku
Solidarność odniosła wielkie zwycięstwo, zdobywając wszystkie mandaty, o jakie mogła się ubiegać w tych wyborach. 24 sierpnia 1989 roku Tadeusz Mazowiecki, który także uczestniczył w lunchu na plebanii w Gdańsku, został pierwszym niekomunistycznym premierem Polski – i pierwszym
z wszystkich innych krajów Paktu Warszawskiego – od czasów opuszczenia przez Stalina Żelaznej Kurtyny po II Wojnie Światowej. Polska okazała się lodołamaczem. Za sprawą polityki wykorzystywania „miękkiego podbrzusza Związku Sowieckiego”, prowadzonej przez jej rząd, pani Thatcher była dobrze przygotowana do niesienia pomocy. Była główną zachodnią przywódczynią, która pojawiała się we właściwym miejscu, z właściwymi ideami, we właściwym czasie.


Tuż przed wyruszeniem do Polski pani Thatcher dowiedziała się prywatnie, że Michaił Gorbaczow przyjmie jej zaproszenie do trzeciej wizyty w Brytanii. Była planowana w grudniu. Był plan, żeby wizyta, choć nie w randze państwowej, miała w oprawie wielką galę. Foreign Office, niezupełnie pewne, co zadowoli panią Thatcher, zasugerowało na cześć Gorbaczowa „Ceremonię
w uniwersytecie oksfordzkim”. „Nie”, napisała kobieta, której Oxford odmówił honorowego tytułu. /…/

0 Shares:
Może zainteresować Cię także