Mówi się o tej książce, że to zabawny kryminał, a sam autor przyznaje, że po raz kolejny napisał bajkę – tylko tym razem dla dorosłych. Andrzej Marek Grabowski, twórca znany m.in. z kultowego cyklu telewizyjnego o Kulfonie i Monice czy “Tik-Taka”, oddaje do rąk czytelników powieść kryminalną „Dlaczego mnie zabiłaś?”. Rozmawiamy o niej na łamach Twojej Księgarni.

TK: Jest pan znany głównie jako autor piosenek dziecięcych, na czele z „Witaminkami”. „Dlaczego mnie zabiłaś?” to pana pierwsza powieść przeznaczona dla dorosłego czytelnika. Dlaczego tak późno zdecydował się pan na napisanie takiej książki i co pana do tego skłoniło?

Andrzej Marek Grabowski: Samemu trudno mi w to uwierzyć, ale piszę dla dzieci od prawie czterdziestu lat. Poza piosenkami napisałem mnóstwo scenariuszy programów telewizyjnych i filmów animowanych oraz kilkanaście książek. Parę lat temu po prostu postanowiłem od tego rodzaju twórczości trochę odpocząć, przewietrzyć głowę. Dzięki temu w świecie książki dla dorosłych pojawił się kolejny młody, początkujący autor J Dlaczego tak późno? Tak naprawdę zacząłem pisać dla dorosłego Czytelnika już wcześniej. Od wielu lat jestem wielbicielem twórczości Jarosława Haszka, można nawet powiedzieć, że stałem się psychofanem dobrego wojaka Szwejka, postanowiłem zrealizować pisarskie marzenie mojego życia i napisałem kontynuację epopei największego czeskiego żartownisia. Niestety z przyczyn formalnych na razie nie jest możliwe wydanie tej książki. Wierzę jednak, że kiedyś uda mi się to zrobić. 

Czy „Dlaczego mnie zabiłaś?” to przełom w pana twórczości literackiej w takim sensie, że nie zamierza pan już pisać dla najmłodszych?

W najbliższym czasie ukaże się moja kolejna książka dla młodszych Czytelników – „Biuro dzieci znalezionych”, w przyszłym roku – kolejna. Mam umysł i duszę bajkopisarza – wydaje mi się, że nadal potrafię patrzeć na świat oczami dziecka, nie chcę przestać pisać dla najmłodszych. Zresztą uważam, że książka „Dlaczego mnie zabiłaś?” także jest w pewnym sensie bajką, tyle, że dla dorosłych.

Czy to prawda, że początkowo chciał pan wydać tę książkę pod pseudonimem?

Tak, ponieważ chciałem rozdzielić nurt twórczości dla dzieci od tej dla dorosłych, jednak po namowach Wydawnictwa zmieniłem zdanie.

Wojciech Chmielarz, czołowy autor kryminałów, pochwalił pana książkę, pisząc tak: „Jest kryminał, jest morderstwo, jest trup, jest policjant, jest duch… Zaraz, zaraz, co?! Tak, jest duch. Bo to nie do końca zwyczajny kryminał. Za to znakomity. I do tego bardzo zabawny”. To dziwne połączenie – zabawny kryminał?

Istnieje tradycja pisania „komedii kryminalnych”, które z założenia, jak to komedie, są zabawne. W Polsce tworzyła takie książki na przykład Joanna Chmielewska, tworzy Jacek Galiński. Chyba najbardziej znaną na świecie komedią kryminalną jest „Arszenik i stare koronki”. Ja także chciałem napisać książkę „z przymrużeniem oka”, jednak wydaje mi się, że „Dlaczego mnie zabiłaś” nie do końca jest komedią. Jest to moim zdaniem książka smutno-wesoła, taka, jakie najczęściej bywa życie. Myślę, że włożenie opowieści w cudzysłów żartu sprawia, że nawet tragiczne wydarzenia stają się bardziej strawne dla naszej wrażliwości. Można zapytać: po co w ogóle pisać i czytać kryminały, skoro Czytelnik znajduje w nich morderstwa i nieszczęścia, jeśli spływają krwią i łzami?  Tego typu książki i filmy są pewnego rodzaju wentylem, rozładowują tkwiące w nas napięcia i lęki. Jestem bardzo ciekaw, czy wszyscy Czytelnicy uznają moją książkę za komedię kryminalną.

Czy naprawdę – jak czytamy w opisie powieści – wszystkie wydarzenia, o których pan pisze, zdarzyły się naprawdę? Czy zdradzi nam pan szczegóły któregoś z tych wydarzeń?

Napisałem we wstępie, że wszystkie wydarzenia są prawdą… literacką. Różnie można te słowa interpretować, ale faktem jest, że od wielu lat kolekcjonuję kryminalne i „niesamowite” historie, które przytrafiły się ludziom na całym świecie. Teraz połączyłem je w jedną fabułę. Przykład takiego wydarzenia? Proszę bardzo: Rok 1920-ty, noc, godzina trzecia, mieszkanie mojej dwudziestoletniej babci Amelii, niespodziewanie w korytarzu rozlegają się kroki i charakterystyczne skrzypienie oficerek, w pokoju zapachniało lasem, a po chwili stojące na nocnej szafce zdjęcie narzeczonego babci, porucznika Janka Polkowskiego z trzaskiem się przewraca. O godzinie siódmej dzwonek do drzwi, przybywa adiutant ze sztabu, który informuje babcię, że jej narzeczony zginął tuż przed trzecią pod Radzyminem w potyczce z Rosjanami.  Taka oto rodzinna historia jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, a ja wierzę w jej prawdziwość. Myślę, że wiele rodzin ma takie wspomnienia.

Andrzej Marek Grabowski. Fot. Michał Gromada

W jaki sposób przygotowywał się pan do napisania tej książki? Wykonał pan research potrzebny do opisania przedstawionych realiów?

Tak, oczywiście. Autor zawsze powinien najpierw poznać świat, po którym ma zamiar wędrować i co więcej – oprowadzać Czytelników. Oczywiście w pewne regiony, na przykład do świata nazwanego w książce „Tutaj” zajrzałem jedynie przy pomocy lunety mojej wyobraźni. Dotarcie tam w sensie dosłownym było niemożliwe.

W niektórych fragmentach powieści narratorką jest kobieta, główna bohaterka. I do tego… nieboszczka! Co pana skłoniło do wyboru tej „żeńskiej” formy narracji?

Po pierwsze… lubię kobiety. Oczywiście nie znaczy to, że nie lubię mężczyzn. Po prostu lubię ludzi, ale moim zdaniem kobiety są bardziej wrażliwe niż większość mężczyzn. Po drugie to właśnie kobieta jest główną bohaterką, z jej punktu widzenia obserwujemy przebieg zdarzeń. Marcela jest osobą aktywną, energiczną, odważną, lubiącą brać sprawy w swoje ręce.  Jeden z moich ulubionych pisarzy, Bohumil Hrabal, napisał mini powieść „Wesela w domu” stosując „żeńską” formę narracji, tam narratorką jest żona pisarza – Eliszka. Korzystałem więc z najlepszych wzorów.

W powieści opisuje pan – w sposób niezwykle oryginalny – zaświaty. Skąd taka wizja „tamtego świata”?

Istnieje sporo opisów świata po drugiej stronie życia, przekazanych nam przez ludzi, którzy doświadczyli śmierci klinicznej, ja ich relacje tylko nieco rozwinąłem. Miejscem przebywania mojej bohaterki jest wspomniane Tutaj, wymiar, być może przypominający buddyjskie „bardo”. Myślę, że właśnie fakt, iż Tybetańczycy wierzą w  „przechowalnię” dusz, podsunął mi pomysł na przedstawioną przeze mnie „konstrukcję” zaświatów. Choć moja koncepcja nie jest zbyt oryginalna, to bardzo mi się podoba: proszę wyobrazić sobie raj jako kurort nad ciepłym morzem, knajpki, miła muzyka, złocista plaża, na której oczywiście nie ma parawanów i tłumów ludzi, miejsca jest dość dla wszystkich, tiramisu oraz lody z bitą śmietaną i truskawkami nie zamieniają się w wałeczki na brzuchu, a po butelce zimnego sauvignion blanc nie boli nas głowa.

Czym różni się praca nad powieścią dla dorosłych od pisania dla dzieci?

Oczywiście zarówno pisząc dla dzieci, jak i dla dorosłych, trzeba starać się dotrzeć do Czytelnika, opowiedzieć mu ciekawą, mądrą historię. Moim zdaniem najlepiej w sposób lekki i dowcipny. Jednak w pisaniu dla wspomnianych grup czytelniczych są pewne różnice. Autor książki dla dorosłych może czerpać ze znacznie bogatszego słownika, używać skomplikowanych metafor, pisać tasiemcowe zdania, chociaż akurat ja nie jestem zwolennikiem komplikowania przekazu, wolę prostotę, taką, jaka panuje w zen. Poza tym odpowiedzialny autor powinien pamiętać o większej wrażliwości młodych Czytelników, wiedzieć, w jakie tematy zbyt głęboko nie powinien wchodzić, jakich nie poruszać w ogóle. No i mówiąc najlapidarniej i w sposób żartobliwy, choć obawiam się, że ten żart nie wszystkim się spodoba: w książkach dla dorosłych, bohaterowie mogą pić, palić, kochać się i przeklinać J Poza tym łatwiej mogą stracić życie!

Serdecznie pozdrawiam wszystkich Czytelników i życzę im miłej, zaskakującej lektury, która być może na ich twarzach wywoła uśmiech, a czasem skłoni do refleksji.

Materiały: Wydawnictwo Szelest

Fot. Michał Gromada

24 Shares:
Może zainteresować Cię także