W styczniu miała miejsce premiera thrillera Winni jesteśmy wszyscy Bartosza Szczygielskiego. Zapraszamy na rozmowę z autorem.
Za nami premiera thrillera Winni jesteśmy wszyscy. Jeszcze zanim książka na dobre rozgościła się w księgarni, wzbudziła spore zainteresowanie czytelników i mediów. Jakie emocje wzbudza w Panu tak duży szum wokół książki?
Przede wszystkim stres. Im większe oczekiwania wobec książki, tym większy czytelnik może odczuć zawód. Tak to działa, ale na szczęście odbiór książki jest bardzo dobry. Nawet lepszy, niż się mogłem spodziewać. Premiera książki to zawsze stresujące wydarzenie. Można pomyśleć, że przy którejś już książce stres będzie mniejszy, ale tak nie jest. W końcu mówimy tutaj o takim czasie, kiedy książka przestaje już być moja, a staje się czytelników.
Niektórzy mogą poczuć złość, inni bezsilność, a jeszcze inni radość, ale nie chcę, by zostawali z niczym. Książka powinna dawać nie tylko rozrywkę, ale także coś po sobie zostawiać.
Śmierć miała znajomą twarz. Tak brzmi pierwsze zdanie Winnych i z miejsca wywołuje niepokój oraz zaciekawienie. Czy Pana zdaniem pierwsza fraza odgrywa ważną rolę we wprowadzaniu w historię?
Zdecydowanie tak. Nie zawsze musi być tak, jak radził Hitchcock, ale dobrze jest wzbudzać zaciekawienie. Tak, by czytelnik chciał wiedzieć, co wydarzy się dalej. Jak przy każdej opowieści, potrzebne jest odpowiednie podprowadzenie. I w thrillerze to zdanie otwierające czy też cała pierwsza scena powinna łapać czytelnika za gardło.
Trudno mówić o fabule Winni jesteśmy wszyscy, nie zdradzając zbyt wiele. Zapytam więc o coś innego. Jakie emocje chciał Pan wzbudzić w swoich czytelnikach?
Lubię mówić, że moje książki mają przeorać czytelników emocjonalnie. Zostawić z uczuciem, że nie wszystko jest pięknie i czasem zdarzają się rzeczy, które nas zwyczajnie niszczą od środka. Chciałem, by czytelnik coś poczuł. A co konkretnie, to już zależy od niego samego. Niektórzy mogą poczuć złość, inni bezsilność, a jeszcze inni radość, ale nie chcę, by zostawali z niczym. Książka powinna dawać nie tylko rozrywkę, ale także coś po sobie zostawiać.
Skąd pomysł na to, żeby główny bohater, Konrad Łazar, nie był policjantem czy dziennikarzem, a postacią z zupełnie innej branży, na dodatek niejednoznaczną i nieidealną?
Nie ma ludzi idealnych i zapewne każdy zrobił w życiu coś tak głupiego, że nawet wstydzi się o tym pomyśleć. Konrad także. Szukałem postaci, która ma możliwości, by wpaść na pewnego rodzaju rozwiązania, a jednocześnie ma częściowo związane ręce. Kogoś prawdziwego, z kim można się identyfikować, a nie tylko wyobrażać sobie, jak wygląda jego praca. I tak właśnie pojawił się Konrad Łazar.
Największe wrażenie według mnie buduje nie sam opis, a to, co czytelnik sobie dopowiada. Co widzi oczyma wyobraźni.
Sporo się ostatnio mówi na temat nadmiernego epatowania przemocą w kryminałach. W Winni jesteśmy wszyscy nie brak mocnych scen, a jednocześnie nie ma tu szokowania dla szokowania, a całość choć brutalna, nie przekracza granic dobrego smaku. Trudno osiągnąć taki efekt?
Bardzo łatwo napisać brutalną scenę i „rzucić flakiem”, ale ja nie widzę w tym większego sensu. Z czasem takie zabiegi powszednieją i nie wywołują już żadnego efektu. Są kolejnymi scenami, które pojawiają się w książce. Największe wrażenie według mnie buduje nie sam opis, a to, co czytelnik sobie dopowiada. Co widzi oczyma wyobraźni. Wykładanie wszystkiego na stół jest po prostu pójściem na łatwiznę.
Czy podczas pisania korzysta Pan z pomocy specjalistów. Skąd czerpie Pan wiedzę na temat białego wywiadu czy… rozkopywania grobów?
Oczywiście, że korzystam z pomocy specjalistów lub osób z danej branży. W przypadku białego wywiadu kilka ciekawostek zdradził mi Wojciech Chmielarz, który zanim zajął się pisaniem, spędził w podobnej firmie kilka lat. A co do rozkopywania grobów, to tutaj dużą rolę odegrała moja wyobraźnia. Wprawdzie dowiedziałem się bardzo dużo o samym pochówku, obowiązujących przepisach i zasadach, ale w tym przypadku nie szukałem osób, które zajmują się szabrowaniem grobów.
Czy możemy się spodziewać kolejnego tomu z Konradem Łazarem, czy też pracuje Pan nad zupełnie inną historią z nowymi bohaterami?
Nie wykluczam powrotu Konrada, ale obecnie kończę pracę nad zupełnie inną historią, która, mam nadzieję, tak samo pochłonie czytelników, jak Winni jesteśmy wszyscy. Na szczegóły jednak jeszcze trochę za wcześnie.
Premiera książki Bartosza Szczygielskiego Winni jesteśmy wszyscy wydanej nakładem wydawnictwa Czwarta Strona, miała miejsce 27 stycznia 2021 r.
Źródło: Tekst: Anna Rychlicka-Karbowska, Fot. Mikołaj Starzyński