“Coraz więcej młodych ludzi ma problemy psychiczne. Mamy łatwy dostęp do krótkotrwałego szczęścia pod różnymi postaciami – stąd łatwiej o uzależnienia, często też takie, które się bagatelizuje” – mówi w rozmowie z Twoją Księgarnią Aga Pawlikowska, autorka książki „Nie zwalaj winy na blond”.

TK: Masz dwadzieścia lat i właśnie debiutujesz. Kiedy właściwie zaczęłaś pisać?

Aga Pawlikowska: Pierwszą „książkę” złożoną z kilku stron napisałam w wieku sześciu czy siedmiu lat. Niestety, gdzieś zaginęła. Mam za to pełno notesów z tego okresu – z rysunkami, wierszykami i sztukami, bo w dzieciństwie razem z babcią i moim młodszym bratem wystawialiśmy dla reszty rodziny krótkie spektakle. W drugiej klasie podstawówki wypisałam sobie listę powieści, które kiedyś napiszę, a w szóstej wypełniłam cały zeszyt namiastką powieści i dałam koleżankom z klasy do zrecenzowania. Pisanie miałam w głowie odkąd zaczęłam czytać – zachwyciła mnie koncepcja stwarzania słowami nowych rzeczywistości. 

Teraz jesteś studentką pierwszego roku polonistyki. „Nie zwalaj winy na blond” pisałaś więc jeszcze jako licealistka?

Tak, aktualna wersja „Nie zwalaj winy na blond” powstała w pierwszym semestrze klasy maturalnej, chociaż zalążek pomysłu oraz bohaterów stworzyłam już wcześniej – gdy miałam piętnaście lat i publikowałam swoją twórczość na Wattpadzie. Byłam zmotywowana poradnikami pisarskimi – szczególnie „O pisaniu. Na chłodno” Remigiusza Mroza i „Jak napisać powieść” Tomasza Węckiego – ale myślę, że pisanie „Nie zwalaj winy na blond” akurat w tym okresie – to znaczy przed maturami – było też w pewnym sensie wyrazem prokrastynacji. Pisanie powieści jako wymówka, żeby się nie uczyć do matur. 

Jakie to uczucie: wydać książkę w tak młodym wieku?

Z jednej strony czuję dużą motywację do dalszego pisania, mam w głowie idealistyczne przekonanie, że „marzenia się spełniają” i cieszę się, że „Nie zwalaj winy na blond” zostało docenione. Z drugiej strony onieśmiela mnie świadomość, że tak wiele osób przeczyta tę książkę i że będzie ona oceniana, a nie wiem, czy mam na to wystarczająco twardą skórę.

Czy to prawda, że „Nie zwalaj winy na blond” napisałaś w całości na… telefonie?

Tak, to prawda. To znacznie wygodniejsze niż siadanie do laptopa, szczególnie jak pisze się po nocach w łóżku albo w komunikacji miejskiej. Mogę pisać wszędzie i kiedy tylko chcę. To duży komfort, ale czasami czuję wyrzuty sumienia – na przykład kiedy jadę pociągiem (oczywiście z telefonem pod ręką) i zamiast pisać, gapię się przez okno. 

Do kogo adresowana jest Twoja książka? Do młodzieży czy osób dorosłych?

Do starszej młodzieży, główni bohaterowie mają po piętnaście lat. Myślę jednak, że dla dorosłych odbiorców też jest odpowiednia. Z pewnością wychwycą w niej aspekty, na które młodsi czytelnicy nie zwrócą uwagi.  

Czy mogłabyś pokrótce scharakteryzować głównych bohaterów swojej powieści?  

Głównych bohaterów wokół których kręci się akcja powieści, jest czterech. Set Myśliwiec ma piętnaście lat i mogłabym go scharakteryzować za pomocą słów-kluczy: zemsta, chaos, kreatywność. Jego starszą siostrę, osiemnastoletnią Biankę Myśliwiec, cechują duma, gorycz i teatralność. Harry Nyoka – piętnastolatek – najlepszy przyjaciel głównego bohatera – to znów słowa-klucze: wywalenizm, maniana, ekscentryzm. Jest jeszcze Ela Wiśniewska – crushi głównego bohatera – jej cechy to upór, empatia i delikatność. 

Z którą z tych postaci się utożsamiasz?

Z żadną z nich nie utożsamiam się w pełni. Sądzę jednak, że każdy z moich bohaterów czy każda z bohaterek ma coś ze mnie. Przykładowo, podobnie jak Set reaguję często dość emocjonalnie (zazwyczaj przesadnie emocjonalnie) na różne wydarzenia, czy – tak jak Harry – lubię adrenalinę. 

A czy któraś z postaci ma odniesienie do osoby rzeczywiście istniejącej? Inspirowałaś się swoimi przyjaciółmi, znajomymi?

Nie, nie wzorowałam się na osobach z mojego życia, chociaż bardzo prawdopodobne, że moi bohaterowie to po prostu miks osób realnie istniejących, a także bohaterów seriali czy filmów. Trzeba jednak przyznać, że w niektórych kwestiach Set przypomina mojego młodszego brata. Najbardziej podejrzane jest to, że okładkowy Set także wygląda do niego bardzo podobnie!

W książce portretujesz swoje własne pokolenie – bardzo młodych ludzi.  I choć robisz to z dużym przymrużeniem oka, nie jest to portret zbyt optymistyczny. Dlaczego?

W „Nie zwalaj winy na blond” hiperbolizuję niektóre zjawiska, ale rzeczywistość nastolatków starałam się przedstawić realistycznie, tak jak ją widzę. Coraz więcej młodych ludzi ma problemy psychiczne. Mamy łatwy dostęp do krótkotrwałego szczęścia pod różnymi postaciami – stąd łatwiej o uzależnienia, często też takie, które się bagatelizuje. Uzależnienie od seriali – to nie brzmi zbyt poważnie, więc łatwo je przeoczyć, a tak samo jak każde inne jest ucieczką od rzeczywistości oraz destrukcyjnie wpływa na normalne funkcjonowanie. Jako pokolenie mamy dużo zasobów, z których możemy korzystać, ale trudno nauczyć się z nich korzystać w sposób właściwy. Znam wielu ludzi w moim wieku, którzy tę umiejętność opanowali i podziwiam ich za to.

W powieści mieszasz kategorie: komizm z tragizmem, tradycyjną narrację z fragmentami scenariuszowymi, dramatycznymi…

Według mnie wszelkie hybrydy, szczególnie nietypowe, to dobry sposób na to, żeby literaturę trochę ożywić. Łączenie sprzeczności daje duże pole do manewru – wywołuje skrajne emocje i ułatwia wyjście ze schematów gatunkowych czy fabularnych. Kiedy czuję, że w powieści robi się zbyt ckliwie, zaczyna mnie to denerwować, wtedy ironiczny zwrot akcji nasuwa mi się sam. To zupełnie tak samo jak w przypadku ciastek i czipsów – kiedy zjesz zbyt dużo ciastek, przydatne są czipsy, żeby słodkie przegryźć słonym. 

Można o tobie przeczytać – „serialomaniaczka”. Widać to w książce. Który serial miał największy wpływ na powstanie „Nie zwalaj winy na blond”?

Można o tobie przeczytać – „serialomaniaczka”. Widać to w książce. Który serial miał największy wpływ na powstanie „Nie zwalaj winy na blond”?

Duży wpływ miały seriale komediowe („Jak poznałem waszą matkę”), trochę „Death Note” (motyw zabawy w Boga w powieści – choć oczywiście w znacznie łagodniejszym stopniu niż w serialu), „Dom z papieru” (co akurat widać w licznych nawiązaniach).

Czy masz swoje pisarskie guru? Pisarza lub pisarkę, którą / którego czytujesz i od którego się uczysz?

Bardzo motywuje mnie Remigiusz Mróz, który pisze bardzo dużo. Jego książka „O pisaniu. Na chłodno” niezwykle przyczyniła się do ukończenia „Nie zwalaj winy na blond”. Kiedy się nie chce pisać, warto sobie wyobrazić osądzający wzrok Remigiusza Mroza i od razu się ma wyrzuty sumienia! Nawet teraz, gdy o tym myślę, dochodzę do wniosku, że najwyższy czas na napisanie przynajmniej pięciuset słów i od razu widzę w wyobraźni Mroza, który mówi, że to zbyt mało. Z jakieś pięć czy sześć razy! A tak serio – jeśli chodzi o styl, sięgam po różnych autorów. Podoba mi się literatura groteskowa, ironiczna – co w „Nie zwalaj winy na blond” chwilami jest widoczne. Mam jednak projekty, które znacznie bardziej niż #nzwnb zanurzają się w konwencji absurdu. Nie mam jednego autora-guru, którego styl chciałabym naśladować. Ważna jest dla mnie różnorodność.

Pracujesz obecnie nad kolejną książką?

Napisałam już drugą książkę – fabularnie jest związana z „Nie zwalaj winy na blond”, chociaż nie jest to kontynuacja tej powieści. Aktualnie pracuję za to nad powieścią z gatunku Young Adult, ale tym razem w nieco innym klimacie – nad romansem detektywistycznym z elementami horroru (oraz humoru, także znowu powstanie ciekawa fuzja). Osądzający wzrok Mroza sugeruje, że powinnam zabrać się przynajmniej za pięćset słów tej właśnie powieści już teraz. Pod taką presją trudno się nie ugiąć. 

Aga Pawlikowska jest autorką książki „Nie zwalaj winy na blond”.

27 Shares:
Może zainteresować Cię także